Przypomnijmy, chodzi o sprawę, która wyszła na światło dzienne po emisji programu "Uwaga" na antenie TVN. Rodzice dzieci z prywatnego przedszkola pod Łodzią twierdzą, że były one tam gwałcone. Kilka miesięcy temu maluchy zaczęły naśladować w domu kontakty płciowe, a wybrane z nich w ogóle unikały pytań na temat przedszkola.
Jak informuje "Uwaga", jedno z dzieci przyznało swoim rodzicom, że 16-letni syn dyrektorki przedszkola pod Łodzią masturbował się w jego obecności. Chłopak miał się ponadto obnażać, kazać dzieciom, by go całowały i dotykały go w miejsca intymne, i wtykać im język w usta. "Tato, on mi kazał leżeć, wypinać p…, i wkładał mi…" - powiedziało swojemu ojcu inne z dzieci z podejrzanego przedszkola pod Łodzią.
ZOBACZ TEŻ: Port Łódź: Powalili go NA ZIEMIĘ ZA BRAK MASECZKI? Policja podważa wersję strażników [NOWE FAKTY]
Sprawą zajęła się prokuratura. Wkrótce śledztwo dotyczące niedopełnienia obowiązków przez dyrektorkę i opiekunki zatrudnione w przedszkolu zostało nieoczekiwanie umorzone. Jak się okazało, zgodnie z przepisami, kobiety nie są "funkcjonariuszami publicznymi", a co za tym idzie nie mogły popełnić takiego przestępstwa.
"Być może mamy lukę w prawie. Najpierw musi jednak zostać sporządzona szczegółowa analiza wyjaśniająca tę sprawę. Jeśli interwencja będzie konieczna, to na pewno zostanie podjęta" - czytamy wypowiedź ministra Michała Wójcika, pełniącego funkcję pełnomocnika rządu ds. praw człowieka na portalsamorzadowy.pl.
Minister Wójcik poinformował również, że zlecił analizę dotyczącą punktów przedszkolnych w całej Polsce.