Jak informuje "Dziennik Łódzki", Czesława Czaplińskiego nie mogło również zabraknąć przy jedynej wizycie Michaela Jacksona w Polsce w 1996. Gdy fotograf czekał na artystę na Okęciu, tłum ludzi przerwał kordon i ruszył w kierunku piosenkarza. Ten postanowił odlecieć stamtąd swoim helikopterem, na którego pokładzie znalazł się również Czapliński, który robił zdjęcia wokaliście przez cały jego pobyt w Polsce.

Fotograf wspomina wzruszającą wizytę w jednym ze szpitali, gdy okazało się, że jeden z pacjentów, prawdopodobnie zmagający się z nowotworem, ma zeszyt z wycinkami na temat gwiazdora. Gdy ten wręczył mu kilka filmów, chory powiedział, że nie będzie miał na czym ich oglądać, więc Jackson polecił zakupić dla niego wideo.

Jak informuje "Dziennik Łódzki", jeszcze inna historia jest związana z Czaplińskim i wizytą w Polsce Donalda Trumpa. Fotograf co prawda robił mu zdjęcia, ale jeszcze w latach 80., natomiast słysząc o przylocie prezydenta USA do naszego kraju, skontaktował się z kancelarią Andrzej Dudy. Okazało się, że polska strona postanowiła zakupić fotki, które Trump otrzymał jako prezent od prezydenta Polski razem z szachami i serwisem do kawy.

Jak informuje "Dziennik Łódzki", Czesław Czapliński może się również pochwalić znajomością ze Stanisławem Lemem. Fotograf wybrał się do niego razem z innym znanym artystą, Adamem Bujakiem, zabierając album z Janem Pawłem II, jako że papieża ceniła bardzo żona pisarza. Czapliński nie tylko zrobił zdjęcie małżeństwu Lemów, ale też sam został uwieczniony na fotografii razem z autorem "Solaris".

Jak informuje "Dziennik Łódzki", Jerzy Kosiński był nie tylko bohaterem fotografii Czaplińskiego, ale przede wszystkim jego przyjacielem. Obaj artyści, razem ze Zbigniewem Brzezińskim, odbyli razem niezwykle ważną dla pisarza podróż do Izraela. Fotograf był również obecny na spotkaniu Kosińskiego z czytelnikami w Polsce, po pierwszym wydaniu w naszym kraju "Malowanego ptaka".

Czapliński robił mu też bardziej oryginalne zdjęcia, np. cykl w maskach, który ukazał się już po jego śmierci. Okazało się, że Kosiński zakrywał twarz, wychodząc z domu, bo bronił się w ten sposób przed wielbicielami.