Najpierw uratował, później zabił. Udusił Kaję i upchnął w wersalce.
Zjawił się nagle. Niczym baśniowy rycerz na białym koniu uratował swoją księżniczkę z opresji. Ona padła mu w ramiona, ale ta historia nie miała swojego happy endu, nie było im dane żyć długo i szczęśliwie. Artur W. (33 l.) z Łodzi zamordował swoją ukochaną Kaję (20 l.) zaledwie po kilku tygodniach znajomości, a później jej ciało ukrył w wersalce.
Najpierw uratował, później zabił. Udusił Kaję i upchnął w wersalce.
Wydawało się, że Artur W. i Kaja są parą niemal idealną. On czule zajmował się dwuletnim wówczas synkiem Kai, dbał o swoją partnerkę i obdarowywał ją i jej pociechę upominkami. Nic nie zapowiadało dramatu, który wkrótce miał się wydarzyć.
Najpierw uratował, później zabił. Udusił Kaję i upchnął w wersalce.
16 sierpnia 2017 roku mężczyzna niespodziewanie pojawił się u siostry ukochanej i zostawił jej pod opiekę małego Brayanka. Miał go odebrać razem z Kają kilka godzin później. Nigdy się już po niego nie zjawił, a rodzina kobiety straciła z nią jakikolwiek kontakt. Stało się jasne, że wydarzyło się coś niepokojącego.
Najpierw uratował, później zabił. Udusił Kaję i upchnął w wersalce.
Dzień później zgłoszono zaginięcie 20-latki. Funkcjonariusze przyjechali do mieszkania, które zajmowała para, ale drzwi były zamknięte. Poproszono więc o pomoc strażaków, którzy korzystając z podnośnika dostali się do lokalu na czwartym piętrze. W środku zastali nietypowo ustawione wersalki, jedna na drugiej. Według ich wyjaśnień, mieli zajrzeć do tej ustawionej na górze, a następnie uchylić wieko tapczanu poniżej, nie znajdując niczego podejrzanego. Policjanci przyjęli te tłumaczenia bez cienia wątpliwości, nie sprawdzając stanu faktycznego.
Najpierw uratował, później zabił. Udusił Kaję i upchnął w wersalce.
Mijały kolejne dni, a Kai nigdzie nie udało się odnaleźć. Sprawą jej zaginięcia zainteresowały się media. Nieżyjąca dziś Ewa Żarska, dziennikarka stacji Polsat News, 26 sierpnia zaraz po rozmowie z rodziną kobiety pojechała pod drzwi mieszkania, które było sprawdzane przez strażaków. Zza drzwi wydostawał się wręcz nieznośny już fetor. Po jej interwencji jeszcze tego samego dnia do środka weszli policjanci ze specjalnej grupy operacyjnej. W stojącej bezpośrednio na podłodze wersalce, w pojemniku na pościel pod kołdrą znaleziono rozkładające się zwłoki Kai.
Najpierw uratował, później zabił. Udusił Kaję i upchnął w wersalce.
Podejrzany o morderstwo Artur W. został zatrzymany cztery dni później w Koszalinie (woj. zachodniopomorskie). Podczas przesłuchania przyznał się do winy. Jak wyjaśnił, tragicznej nocy z 14 na 15 sierpnia między nim a ukochaną doszło do kłótni. 20-latka oznajmiła mu, że jest z nim w ciąży.
Najpierw uratował, później zabił. Udusił Kaję i upchnął w wersalce.
- Doszło do szarpaniny, w trakcie której zaczął dusić pokrzywdzoną – opowiada Krzysztof Kopania z prokuratury. - Kiedy kobieta przestała dawać oznaki życia, zakleił jej usta taśmą, związał sznurkiem nogi, a na głowę założył worek foliowy i związał go sznurkiem.
Najpierw uratował, później zabił. Udusił Kaję i upchnął w wersalce.
Sąd pierwszej instancji skazał Artura W. na karę dożywotniego pozbawienia wolności, jednak Sąd Apelacyjny zmniejszył ten wyrok do 25 lat więzienia. Policjanci, którzy jako pierwsi byli pod mieszkaniem pary i zaniedbali poszukiwania, ponieśli konsekwencje dyscyplinarne. Brayanek trafił pod opiekę biologicznego ojca.