To cud, że nikomu nic się nie stało. Rozpędzona PESA przejechała przez kilka skrzyżowań, w tym również na czerwonych światłach. Tramwaj "uciekł" motorniczemu na Kościuszki, skręcił w Żwirki, a następnie w Piotrkowską i pędził dalej aż do Placu Niepodległości, gdzie na łuku wypadł z szyn i uderzył w słup trakcyjny. Zdarzenie miało miejsce około godz. 5 rano.
Jak relacjonował Bartosz Stępień z Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego, tramwaj przez cały ten czas konwojowany był przez samochód MPK. Tematem zajęła się reporterka Radia ESKA Ela Piotrowska. Jak udało nam się już dowiedzieć, w pojeździe nie było pasażerów. - Tramwaj zepsuł się wczesnym rankiem, został odstawiony na awaryjne torowisko na alei Kościuszki. Motorniczy wysiadł, do PESY przyjechała specjalna ekipa techniczna. Tramwaj uciekł, gdy nikogo w nim nie było - relacjonuje Ela Piotrowska.
Jak to możliwe, że tramwaj uciekł bez motorniczego?
MPK o zdarzeniu:
/WIDEO: Ela Piotrowska
Po rozmowie z przedstawicielem MPK wiemy nieco więcej o porannej ucieczce tramwaju, jednak wciąż nie wiadomo, jak do tego doszło. - Jak on uciekł? Tego nie wiadomo. Wiadomo, że podczas naprawiania, z nieznanych przyczyn, po prostu ruszył. Na szczęście, ucierpiał tylko tramwaj i słup, podejrzewam, że również trochę barierek. Szczęście w nieszczęściu, że to nie był jeszcze poranny szczyt, ani nie było dużo pojazdów na ulicach - mówi Bartosz Stępień z łódzkiego MPK i podkreśla, że nie ma w tym żadnej winy motorniczego. - Kiedy psuje się tramwaj, prowadzący schodzi z pokładu - mówi o procedurach. - Naprawiał go wyspecjalizowany serwis PESY, który z tymi wagonami ma doświadczenie. Co się stało, że wóz ruszył - nie wiemy - dodaje.
Więcej o tym zdarzeniu w materiale AUDIO reporterki Radia ESKA Eli Piotrowskiej, posłuchajcie:
Teraz specjalna komisja powołana przez łódzkie MPK i bydgoską Pesę sprawdza jak doszło do zdarzenia. Specjaliści analizują miejski monitoring i wszystkie zapisy z pokładu tramwaju.