AKTUALIZACJA, godz. 17:14
>>Policja zatrzymała mężczyznę podejrzewanego o napaść na studentkę w centrum Łodzi
Aleksandra w nocy z niedzieli na poniedziałek była na transmisji Oscarów w łódzkiej Szkole Filmowej. Była godz. 5:30, kiedy wracając do akademika została zaczepiona przez obcego jej mężczyznę.
- Podszedł do mnie mężczyzna, który krzyknął do mnie „o ty ku***o” i zaczął mnie szarpać. Pierwszą reakcją była ucieczka - niestety udaremniona. Widzę przejeżdżające auto, to wyskakuję przed nie i zatrzymuję krzycząc "pomocy", bo już wiem, że coś jest nie tak. Samochód mnie mija, ot normalny łódzki incydent w poniedziałkowy poranek. Zaczynam krzyczeć i wtedy mężczyzna zaczyna od szarpania i ściskania, dodaje okłady pięścią w twarz i głowę i informuje mnie, że mam mu - cytuję: "oje***ć gałę". W życiu nie spotkało mnie coś równie obrzydliwego, coś na tyle przerażającego, że dosłownie zsikałam się pod siebie. Potem pamiętam już tylko okładanie mojej głowy, krzyki "nie krzycz bo Cię zaje***ę" i moje histerycznie wrzeszczenie wniebogłosy o pomoc. Na koniec sprowadzenie do pozycji klęczącej i kilka kopniaków w głowę i w bok ciała. Potem pojawili się ludzie i oprawca spokojnie oddalił się w stronę ulicy Kilińskiego. Ja po tym wszystkim nie byłam w stanie wydusić z siebie nawet słów "gońcie go!" Jedyne co krzyczałam to „boże co on mi zrobił” i sama musiałam zadzwonić po pomoc - czytamy w poście Aleksandry.
PRZECZYTAJ TEŻ: Łódzki MOPS szuka rodziców zastępczych na... OLX! [AUDIO]
Jak opisuje młoda kobieta, policja miała przyjechać po około 25 minutach. Roztrzęsiona oczekuje pomocy i odrobiny wsparcia, zamiast tego słyszy od funkcjonariuszy: "wsiada poszkodowana i jeden świadek". "Czy zna go Pani?" - Nie. "Czy zabrał coś Pani?" - Nie nic nie zabrał, tylko chciał mnie zgwałcić, kopał po głowie i groził śmiercią.
- Funkcjonariusze zamiast udzielić mi pomocy zajmowali się jeżdżeniem w koło, jakby ten człowiek po 25 minutach miał być w promieniu czterech ulic - opisuje kobieta, która ma żal do policji o brak empatii i przedmiotowe traktowanie.
W dalszej części czytamy:
"W końcu po kilku telefonach od dyspozytorki, która wysłała do mnie karetkę łaskawie odstawiono mnie na miejsce ZDARZENIA, aby udzielono mi pomocy medycznej. Pan w karetce na miejscu wyjaśnił mi, że to moja wina, bo miałam słuchawki w uszach. Nadal w mokrych od uryny ubraniach, przewieziono mnie do szpitala, a tam dopiero po kilku razach upominania się dano mi jakieś jednorazowe ubrania. Lekarz stwierdził, że brak objawów neurologicznych obliguje mój wypis. Po wyjściu ze szpitala jadę na komisariat i dowiaduję się, że funkcjonariusze zostawili notatkę, że zostałam pouczona. Ja ofiara, zostałam przekazana do karetki bez jakichkolwiek instrukcji co dalej i oni mi mówią, że zostaję pouczona. Okazuje się, że sprawy nie ma i jeżeli chcę, aby sprawca był ścigany muszę złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Policjanci mówią mi, że nie ma śladów biologicznych, więc jedyne co mi dolega to uszczerbek na zdrowiu poniżej 7 dni, co jest wykroczeniem. To co usłyszałam: "Jak mi nie oje***sz gały, to Cię zabije", "zamknij się, bo Cię zabije" i okładanie mnie po głowie nie jest wystarczające. Coraz to nowym policjantom muszę opowiadać ze szczegółami jak i gdzie mnie dotknął, złapał, szarpnął, uderzył ze wszelkimi szczegółami. W efekcie przesłuchuje mnie prokurator. Sprawca będzie ścigany. Tylko dlatego, że powiedziałam sobie, że nie odpuszczę, że ten człowiek pewnie mieszka obok nas i nie zrobił tego pierwszy raz i że nie narażę na to piekło innych kobiet.
ZOBACZ TEŻ: 39-latek doszczętnie zdemolował pokój hotelowy. Był tak pijany, że nie pamięta jak to zrobił...
I teraz możemy przejść do meritum, czyli tego, że będąc w takiej sytuacji w ogóle się nie dziwię kobietom, które nie zgłaszają takich przestępstw skoro to tak wygląda. Że 3 dni temu mówiłam, ze kocham swoją szkołę, Łódź, Polskę, a dzisiaj myślę, że nienawidzę tego kraju, w którym żadna ze służb nie potrafiła udzielić mi pomocy i wsparcia. Że biurokracja jakoś przegapiła ten incydent. Od dzisiaj boję się chodzić po ulicy(...)
(...)I proszę nie zadawajcie mi więcej pytań, bo nie po to wszystko. Tylko po to, żebyście kupiły gaz, udostępniły post, zwiększyły świadomość problemu tego przyzwolenia służb na takie przestępstwa na kobietach".
Łódzka policja odpiera zarzuty
Poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie Joannę Kącką, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Wersja Aleksandry i oficjalne stanowisko policji nieco się różnią. Oto, jaką odpowiedź otrzymaliśmy:
"Niezwłocznie po przeczytaniu postu zamieszczonego na portalu społecznościowym Pani Aleksandry komendant zlecił przeprowadzenie czynności kontrolnych co do zastrzeżeń, które opisano w publikacji. Z dokumentacji w systemach teleinformatycznych wynika, że po zgłoszeniu nam przez Wojewódzkie Centrum Powiadamiania Ratunkowego 112 zdarzenia dotyczącego pobicia (taka była przekazana treść) dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Łodzi niezwłocznie wysłał na sygnałach uprzywilejowania patrol, który dotarł na miejsce w ciągu 5 minut od przekazania nam informacji.
CZYTAJ więcej wiadomości z Łodzi<<
Zawsze w sytuacjach, kiedy możliwa jest penetracja terenu, wspólnie z pokrzywdzonym lub świadkiem policjanci niezwłocznie podejmują taką próbą. Doświadczenie pokazuje, że daje to sporą szansę na zlokalizowanie i zatrzymanie podejrzewanego. Tak też było w tym przypadku. Patrol zabrał na pokład radiowozu, zarówno pokrzywdzoną, jak i świadka.
Z dokumentacji sporządzonej przez policjantów, a także odsłuchu rozmów z dyżurnym, ustalono, że z relacji zgłaszającej nie wynikało tło seksualne. Czynności wykonywane były pod kątem pobicia. W związku z pogarszającym się samopoczuciem i narastającymi dolegliwościami zostało przez dyżurnego wezwane pogotowie ratunkowe. Decyzją medyków przewieziono Panią Aleksandrę na badania do szpitala, po których została zwolniona do domu.
Z dalszych ustaleń kontrolnych wynika, że po godzinie 12 pokrzywdzona stawiła się w śródmiejskim komisariacie, gdzie zadeklarowała chęć zgłoszenia zawiadomienia o usiłowaniu zgwałcenia. Dopiero w tym momencie wyniknęły okoliczności dotyczące tła seksualnego.
Przy tego rodzaju przestępstwach policjanci wykonują ściśle określone prawem i procedurami czynności. Nie przesłuchują, a jedynie po krótkim ustaleniu okoliczności sprawę przekazują do prokuratury i tak też się stało w tym przypadku. Zawsze zależy nam na tym, aby nie potęgować odczucia dodatkowej traumy. W I Komisariacie rozmawiał z pokrzywdzoną, w podstawowym zakresie okoliczności zdarzenia, jeden policjant.
Funkcjonariusze bezpośrednio z komisariatu przewieźli zgłaszającą do prokuratury, gdzie została przesłuchana. Do chwili obecnej nie otrzymaliśmy materiałów od prokuratura ani też żadnych wytycznych co do dalszego toku postępowania. W ramach tzw. czynności niecierpiących zwłoki przejrzeliśmy monitoringi, aby zabezpieczyć wizerunek napastnika, przekazaliśmy pokrzywdzonej skierowanie na obdukcję, technik kryminalistyki wykonał dokumentację fotograficzną obrażeń. Zapewniam, że prowadzimy wszystkie możliwe czynności wykrywcze, aby ustalić sprawcę napaści i pociągnąć go do odpowiedzialności karnej".
Czy dopiero co napadnięta kobieta opisując patrolowi policji, co się wydarzyło zapomniała wspomnieć, że sprawca chciał ją zgwałcić? A może funkcjonariuszami kierowała rutyna i procedury nie przewidziały czynnika ludzkiego? Możliwe, że na te i inne pytania, które cisną się po przeczytaniu posta opisującego dramatyczne wydarzenia z poniedziałku nie poznamy odpowiedzi. Będziemy natomiast monitorować postępy w tej sprawie.
ZOBACZ TEŻ: Łódź: Tu można "dostać po ryju". Które dzielnice są najniebezpieczniejsze?
ZOBACZ WIDEO: