Śledztwo zostało wszczęte po nagłośnieniu sprawy w mediach. Jak ustaliła Ewa Żarska z Polsatu, na składowisku po byłych zakładach Boruta zakopanych może być blisko 200 tysięcy beczek z toksycznymi substancjami, które zagrażają zdrowiu i życiu mieszkańców Zgierza.
W programie Państwo w Państwie składowisko w Zgierzu nazwane zostało drugim Czarnobylem, a lekarze alarmują: "Za kilka lat może się okazać, że Zgierz ma najwyższy stopień zachorowań na choroby nowotworowe". - Już dziś, według danych miejscowego szpitala, najczęstszą przyczyną śmierci w Zgierzu jest nowotwór - podaje Polsat.
CZYTAJ TEŻ: Miał niedowład łap, był mocno wychudzony. Skrajnie zaniedbany pies odebrany właścicielce [ZDJĘCIA]
Pod ziemią mogą znajdować się takie substancje, jak m.in. rtęć, azbest czy też składniki gazów bojowych, które w postaci trującego gazu wydobywają się z ziemi.
Teren już dawno powinien zostać zrekultywowany. Problem polega jednak na tym, że jest prywatny i z prawnego punktu widzenia miasto nie może nic zrobić bez zgody właściciela. A ten zablokował miastu możliwość przejęcia terenu składowiska.
Szacuje się, że rekultywacja tego obszaru to koszt 6 miliardów złotych.
ZOBACZ: PILNE: Poszukiwani świadkowie wypadku, w którym zginęła 26-latka!<<
Śledztwo będzie prowadzone pod kątem przestępstwa polegającego na składowaniu odpadów w sposób zagrażający życiu i zdrowiu człowieka oraz środowisku naturalnemu.
W sprawie został na razie przesłuchany przedstawiciel Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Przypomnijmy, temat składowiska powrócił w ubiegłym roku, kiedy doszło tam do ogromnego pożaru.