Ta historia łamie serce. Trudno wyobrazić sobie smutek i cierpienie psa, który nie ma nikogo, kto mógłby o niego zadbać. Gorzki smak samotności poznała suczka, która - jak się okazało - straciła właścicieli. - Jej losem zaniepokoiła się osoba, która poprosiła o kontrolę warunków, w jakich przebywa - informują strażnicy z sekcji Animal Patrol. Jak udało im się ustalić na miejscu, zwierzę mogło mieszkać samo na jednej z łódzkich posesji około półtora roku.
- Kiedy zwierzak zostaje sam zdać się musi na innego człowieka. Sam sobie przecież nie poradzi. W sytuacji, kiedy umiera właściciel psiakiem powinna zająć się rodzina. Zwierzak jest dziedziczony, więc obowiązek opieki spoczywa na najbliższych zmarłego, na spadkobiercach. Nasza sunia niestety nie miała szczęścia, bo nie było nikogo, kto mógłby się nią zająć. Wszyscy najbliżsi zmarli. Nie było nikogo, kto mógłby jej znaleźć nowy dom - opisuje Animal Patrol.
Pies dokarmiany był przez sąsiadów. Poza tym warunki, w jakich żył były fatalne. Suczka ma problemy z poruszaniem się, skazana była na mokrą budę, zimą zamarzała woda w misce. Jak opisują strażnicy, oprócz tego, że była mokra i brudna, ucierpiała również jej psychika.
Dzięki interwencji sunia kilka tygodni temu trafiła pod fachową i dobrą opiekę. Została przewieziona do łódzkiego schroniska przy ul. Marmurowej.