Oficjalnie zwolnienia to nie strajk, ale wszyscy wiedzą, że nauczyciele mają dość niskich zarobków, bo ich wynagrodzenia są mniejsze niż w zawodach, które nie wymagają tak wysokich kwalifikacji i ogromnej odpowiedzialności. - Tylko taka forma protestu może zmienić naszą trudną sytuację - mówią nauczyciele i przekonują, że w ich zawodzie jest mnóstwo schorzeń, które często do tej pory bagatelizowali.
>>> Stracił prawo jazdy za jazdę po pijanemu. Na ponowny egzamin przyszedł... z promilami
Teraz mówią dość. Skutek? W wielu placówkach nie ma połowy nauczycieli, ale zdarzają się też większe absencje chorobowe. W przedszkolu na Stokach chorują wszyscy nauczyciele, więc rodzice nie przyprowadzili dzieci. W przedszkolu na Zarzewie maluchami opiekują się dyrektor i zastępca. W wielu łódzkich szkołach klasy są łączone a uczniowie spędzają więcej czasu w świetlicy niż na lekcjach.
Czy nauczyciele zastrajkują? Wielu rodziców uważa, że powinni walczyć o swoje, chociaż teraz ich protest jest uciążliwy, bo muszą zapewnić dzieciom opiekę. Wszystko jednak zależy od rozmów w Ministerstwie Edukacji. Jeśli nauczyciele nie dojdą do porozumienia z rządem, do szkolnego strajku może dojść w marcu.
Już w piątek przedstawiciele Związku Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych zdecydowali się współpracować. Wspólnie postulują, by wynagrodzenia zasadnicze nauczycieli i pracowników oświaty wzrosły o 1000 zł a podwyżki obowiązywały od stycznia tego roku.