Horror na lódzkim Widzewie

Fałszywy wolontariusz zabił i spalił panią Basię. Jej sąsiadka cudem ocalała

2023-12-20 12:36

Podając się za wolontariusza jednej z łódzkich fundacji chodził od drzwi do drzwi i prosił o pieniężne datki. W taki sposób dostał się do mieszkania 81-letniej pani Basi, lokatorki ostatniego, czwartego piętra jednego z bloków przy ul. Tatrzańskiej na łódzkim Widzewie. Starsza pani wpuściła go na swoje nieszczęście. Mężczyzna zaatakował ją niezwykle brutalnie, odbierając życie. Potem ułożył jej zwłoki na kanapie, a następnie podpalił. Sam morderca z powodu zatrucia dymem w ciężkim stanie trafił do szpitala.

Do zdarzenia doszło w sobotę, 16 grudnia. - Przed godziną 20 do mieszkania 81-letniej kobiety zapukał mężczyzna podający się za przedstawiciela fundacji, który miał rzekomo zbierać środki na pomoc potrzebującym – opowiada Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Dzisiaj wiemy, że jego cele były zupełnie inne. Udało mu się oszukać kobietę, dostał się do mieszkania, gdzie ją zaatakował. Niebawem do jej sąsiadów zaczęły dobiegać hałasy, krzyki, co spowodowało, że zaalarmowali oni rodzinę kobiety. Na miejsce zostali wezwani policjanci. Zastali oni zamknięte drzwi. Gdy zaczęli się do nich dobijać, odpowiedział im przebywający wewnątrz napastnik, który odmówił wpuszczenia funkcjonariuszy i twierdził, że nie ma powodów do interwencji. Razem ze strażakami udało im się wyważyć drzwi wejściowe. Nieprzytomny już wówczas 37-latek leżał w przedpokoju, w stanie ciężkim przewieziony został do jednego z łódzkich szpitali. W pokoju na kanapie leżała pokrzywdzona, nie dawała oznak życia. Ujawniono na jej ciele bardzo rozległe obrażenia, zwłaszcza w obrębie głowy i klatki piersiowej. Kanapa, na której leżała kobieta paliła się. Pożar udało się szybko ugasić. W mieszkaniu widoczne były liczne ślady krwi, plądrowania i przeszukiwania. Przy mężczyźnie odnaleziono znaczną sumę pieniędzy. Trwają ustalenia, czy pochodzą one z przestępstwa popełnionego na szkodę 81-letniej kobiety.

Mieszkająca piętro niżej pani Iwona, sąsiadka zamordowanej, opowiada, że zabójca chwilę wcześniej pojawił się także przed drzwiami jej lokum. - Rozmawialiśmy chwilę - opowiada. - Powiedział, że jest z fundacji i zbiera datki. Wystraszył się chyba jednak moich psów. Gdyby nie one, to nie wiem, co mógłby mi zrobić. Znajomi mówili mi, że on chodził po naszych blokach tu w okolicy od półtora tygodnia.

Zabójcą okazał się wcześniej karany Tomasz Z.. Mężczyzna trafił na Oddział Intensywnej Terapii szpitala im. Kopernika w Łodzi. Wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej. Choć nie został przesłuchany, prokuratura wydała postanowienie o ogłoszeniu mu zarzutu morderstwa. Grozi mu dożywocie.

Fałszywy wolontariusz zabił i spalił panią Basię