Dziś (16.12) pani Agnieszka i jej mąż odbierają swoją córeczkę ze szpitala. Kiedy jednak na początku listopada spodziewająca się dziecka przyszła mama trafiła do placówki, trudno było spodziewać się tak optymistycznego finału. Kobieta była w stanie bardzo ciężkim, na dodatek jej ciąża nie przebiegała, tak jak powinna. - Doszło do odklejenia łożyska – opowiada.
Wkrótce potem na świat przyszła Oliwka, a jej mama z powodu zapalenia płuc została podłączona do respiratora. - Nie byłam zaszczepiona – mówi pani Agnieszka. - Lekarka prowadząca moją ciążę stwierdziła, że można się szczepić w drugim trymestrze. Niestety wówczas doszło do krwawienia i tak wyszło, że się nie zaszczepiłam. Myślałam, że nawet jak zachoruję, to przejdę to bardzo łagodnie. Stało się jednak inaczej. Zachorowałam razem z mężem. Mąż był jednak zaszczepiony dwiema dawkami i widać było różnicę. Maż czuł się dobrze, a ja coraz gorzej. Miałam problemy z zatokami, potem zaczął się kaszel. Rano obudziłam się z bólem brzucha i silnym krwawieniem. Ta choroba rozwija się niezwykle podstępnie. Początkowo człowiek myśli, że to zwykłe przeziębienie, a było już bardzo źle. Było zagrożone życie. Lekarze zdecydowali się na cesarskie cięcie, a ja trafiłam pod respirator.
Mała Oliwka została umieszczona na oddziale neonatologii, a jej mama walczyła o życie na intensywnej terapii. Przez 10 dni lekarze robili wszystko, by uratować panią Agnieszkę. Na szczęście wygrali tę walkę. - Szczepcie się, bo ja naprawdę widziałam różnicę. To cud, że żyję – apeluje mama.