Paulina Kucharska, mama miesięcznego dziś Kordianka, w najczarniejszych snach nie przypuszczała, że podczas porodu zamiast cieszyć się z narodzin wyczekiwanego dziecka, doświadczy tak przerażającego horroru. - Miałam synka przy sobie może minutę, potem lekarze go zabrali – wspomina drżącym głosem. - Nie do końca wiedziałam, co się dzieje. Słyszałam tylko, że stan Kordianka jest krytyczny.
Kiedy pani Paulina była w ciąży, doszło do niedotlenienia płodu, w efekcie czego jej synek oddał pierwszą kupkę, tzw. smółkę, która skaziła wody płodowe. One z kolei doprowadziły do zakażenia płuc, które nie były w stanie podjąć pracy. Po przetransportowaniu chłopca do szpitala Centrum Zdrowia Matki Polki podłączono go do ECMO czyli sztucznego płucoserca, które odpowiada za utlenowanie i krążenie pozaustrojowe organizmu.
Specjaliści z Kliniki Intensywnej Terapii i Wad Wrodzonych Noworodków i Niemowląt ICZMP jako jedyni w Polsce stosują tę metodę leczenia. Równocześnie chłopczyka podłączono do sztucznej nerki, chłodzono też jego mózg. Po kilku dniach jest stan zaczął się na tyle poprawiać, że można go było stopniowo odłączać od aparatury. Dziś jest już w pełni zdrowy.- Ciężko było bardzo – mówi mama Kordianka. - Ale on dzielnie walczył, a my razem z nim.