Tych chwil pani Patrycja, mama Gai nie zapomni do końca życia. - To już moje piąte dziecko, ale nigdy wcześniej nic takiego mi się nie przytrafiło. Zupełnie nie wiedziałam co mam robić – opowiada.
Jej córeczka najprawdopodobniej zachłysnęła się mlekiem. Krztusiła się, oddychała z coraz większym trudem, robiła się sina. Spanikowana mama postanowiła czym prędzej zawieźć ją do szpitala. - Drogi nie pamiętam – mówi. - Nie wiem nawet, czy przejeżdżałam skrzyżowania na zielonym, czy czerwonym świetle. Chciałam po prostu jak najszybciej tam dojechać.
Pani Patrycja miała szczęście, bo gdy pędziła w kierunku kliniki minęła jadący w tą samą stronę radiowóz łódzkiej drogówki. Kiedy policjanci zmierzyli prędkość jej auta, postanowili je zatrzymać do kontroli. Gdy się zatrzymali, mama Gai otworzyła szybę i błagała o pomoc. Jeden z policjantów, starszy sierżant Stanisław Głogowiec natychmiast przystąpił do reanimacji dziewczynki, która już nie mogła oddychać. Drugi – sierżant Daniel Adamski w tym czasie alarmował o sytuacji oficera dyżurnego. Oddech dziewczynki udało się przywrócić. Policjanci postanowili, że do szpitala mama z dzieckiem pojedzie już ich radiowozem. - Oceniliśmy, że tak będzie szybciej i bezpieczniej – mówią.
CZYTAJ TEŻ: Tata Gabrysi zabitej przez pijanego kierowcę: Patrzyłem córce w oczy gdy umierała [WIDEO, ZDJĘCIA]
Po chwili wszyscy dotarli na oddział ratunkowy szpitala Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Maleńka Gaja trafiła w dobre ręce lekarzy i już dochodzi do siebie. - Gdyby nie ci policjanci, to nie wiem, czy dziś byłabym z córką w szpitalu, czy na cmentarzu – płacze pani Patrycja.