Nagi, poparzony 24-latek nie żyje. Wiemy, co się stało przed tragedią. Sekcja zwłok nie pozostawia wątpliwości

i

Autor: Shutterstock(2) Prokuratura w Łodzi wyjaśnia okoliczności śmierci 24-latka, który został znaleziony nagi i poparzony w Lesie Łagiewnickim, zdj. ilustracyjne

Drastyczna śmierć

Nagi, poparzony 24-latek nie żyje. Wiemy, co się stało przed tragedią. Sekcja zwłok nie pozostawia wątpliwości

2024-05-29 14:55

Prokuratura w Łodzi wyjaśnia okoliczności śmierci 24-latka, który został znaleziony nagi i poparzony w Lesie Łagiewnickim. Mężczyzna trafił do szpitala w ciężkim stanie, ale był przytomny - niestety zmarł po trzech dniach. Policja już wcześniej informował o zlokalizowaniu miejscu pożaru, ale teraz okazało się, że doszło do niego w budynku, gdzie przebywał denat.

Łódź. Śmierć 24-latka. Był nagi i poparzony

Najpierw pożar, w którym 24-latek z Łodzi został dotkliwie poparzony, a po 3 dniach śmierć mężczyzny. To kulisy zdarzenia, które wyjaśnia Prokuratura Rejonowa Łódź-Bałuty. Poszkodowany został znaleziony przez przypadkowego świadka w Lesie Łagiewnickim w piątek, 22 maja, po południu. Okazało się, że ciężko ranny 24-latek ma poparzone ok. 90 procent powierzchni ciała, choć w momencie przybycia na miejsce załogi kartki pogotowia był jeszcze przytomny. Zmarł po 3 dniach pobytu w szpitalu, w poniedziałek, 27 maja.

Jak ustaliła policja, do pożaru doszło w znajdującym się nieopodal opuszczonym budynku, gdzie przebywał zmarły. Wiadomo, że w ostatnim czasie był osobą bezdomną, i korzystał z pomocy Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. Na terenie obiektu znaleziono plecak, który prawdopodobnie do niego należał, a w jego sąsiedztwie fragmenty spalonych ubrań. Prokuratura zleciła przeprowadzenie sekcji zwłok mieszkańca Łodzi, która już się odbyła. Dalsza część tekstu poniżej.

Mężczyzna spłonął na przystanku. Domniemany sprawca podpalenia zatrzymany

- Badanie nie wykazało żadnych innych obrażeń niż te, które powstały w wyniku pożaru - informuje Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Mimo to udział osób trzecich w zdarzeniu nie został wykluczony.