Łódź. Szkoły rezygnują z wycieczek dla dzieci. Ich rodzice nie mają pieniędzy
Brak wycieczek dla dzieci albo zastępowanie ich znacznie krótszymi wyjazdami - to problemy, z którymi muszą się coraz częściej borykać szkoły podstawowe w Łodzi, o czym informuje lodz.wyborcza.pl. Powód jest oczywiście jeden: inflacja, co zmusza rodziców do szukania oszczędności na każdym kroku. Dyrektorzy placówek sami zdają sobie sprawę, że znalezienie pieniędzy na dziecko przychodzi coraz trudniej, dlatego próbują ratować sytuację, by najmłodsi byli jak najmniej poszkodowani. Jak informuje jedna z mieszkanek Łodzi, wychowawczyni jej syna już dwukrotnie podkreślała, że składki są dobrowolne, natomiast w klasie jej córki kobiety przekazano, że w miejsce wyjazdów, które są bardzo drogie, może lepiej zorganizować jakiś piknik.
- Absolutnie nie narzucamy wydatków związanych z wyjazdami czy wyjściami dzieci. Oszczędzamy, na czym tylko się da. Jest wspaniała oferta dla dzieci - warsztaty plastyczne, wycieczki ekologiczne. Tyle że one są naprawdę bardzo drogie. Wsłuchujemy się w to, co mówią rodzice, i naprawdę ograniczamy wszystkie możliwe wydatki - mówi w rozmowie z serwisem lodz.wyborcza.pl Anna Rytwińska, dyrektorka szkoły podstawowej nr 55 w Łodzi.
Jak dodaje, koszt kilkudniowego wyjazdu dla dziecka wynosi powyżej tysiąca zł, więc w to miejsce szkoła proponuje m.in. udział w zwiększonej liczbie godzin zajęć lekkoatletycznych lub innych sportowych, które przysługują jednak od czwartej klasy.
Wycieczka - tak, ale nie w góry i nad morze
Jak informuje lodz.wyborcza.pl, na oszczędności stawiają również w SP nr 11. Wycieczka dla dzieci to już nie wyjazd w góry albo nad morze, ale w okolice Tomaszowa Mazowieckiego. Alternatywą jest wypad w jeszcze inne miejsce, ale już tylko na jeden dzień. Tu też nikt nie naciska na rodziców, by płacili składki, tylko mogą to robić wedle własnego uznania. Podobne wieści spływają z SP nr 34 w Łodzi.
- Już od roku bardzo zwracamy uwagę na pogarszającą się sytuację materialną w rodzinach naszych uczniów. Wychowawcy są uwrażliwieni, z ogromnym wyprzedzeniem planują jakiekolwiek wyjazdy na wycieczki, aby każdy mógł to zaplanować, odłożyć, żeby nie był wykluczony. Wiem od wychowawców, że są klasy, które nie wyjeżdżają, bo tak ze względów ekonomicznych decydują rodzice - mówi serwisowi lodz.wyborcza.pl Dorota Maślanka, pedagożka z placówki.
Jak wyjaśnia kobiety, sposobem szkoły na inflację jest zaangażowanie dobre zarabiających rodziców, którzy współfinansują np. wycieczki. Oprócz tego placówka korzysta z programu Pajacyk, a nawet pomocy księdza proboszcza i PCK.