Dwa dni temu przed godz. 19, do przychodni weterynaryjnej przy ul. Wyszyńskiego na łódzkiej Retkini młody człowiek przyniósł półprzytomną suczkę yorka w trakcie ataku padaczki.
- Suczka oprócz tego miała ogromnego guza sutka, ale to nie było w tym momencie najważniejsze. W każdym razie doktor Monika natychmiast podjęła się ratowania suczki. Młodzieniec wtedy stwierdził, że musi pójść do auta po książeczkę i jak wyszedł, tak przepadł jak kamień w wodę! Zostawił tę biedną starszą suczkę jakby to była jakaś zużyta pralka i czas wymienić na nową. Suczka niestety, mimo dwugodzinnej walki zmarła na rękach doktor Moniki. Sama, w obcym miejscu, bez bliskości ludzi z którymi spędziła z ufnością całe życie - opisuje Przychodnia Weterynaryjna Ret-Vet na swoim fanpage'u.
Przychodnia załączyła zdjęcia suczki i jak podaje - sprawę zgłosiła na policję. Może ktoś z Was rozpozna yorka ze zdjęć, dzięki czemu będzie można dotrzeć do właściciela.