Pani Grażyna to legenda Łodzi
Panią Grażynę można spotkać w jednej z hal targowych na łódzkim Placu Barlickiego przy jej stoisku z wielkanocnymi barwnymi jajkami, świecznikami, magnesami na lodówkę. Zimą asortyment jest typowo bożonarodzeniowy. Wszystkie ozdoby robi własnoręcznie, głównie z kolorowych tasiemek. Ceny są zróżnicowane. Te wymagające najmniejszego nakładu pracy kosztują kilkanaście złotych. Najdroższe wyceniane są na ponad sto złotych. Być może emerytka nigdy by się tam nie pojawiła, gdyby nie śmierć jej męża, który odszedł w wieku 65 lat. - To był bardzo dobry człowiek – wspomina ukochanego. - Pobraliśmy się w 1975 roku. Kiedy zmarł, kompletnie się załamałam - mówi.
Świąteczne ozdoby jako walka z depresją
Panią Grażynę dopadła depresja, która każdego dnia tylko się pogłębiała. Aż w końcu kobieta postanowiła rozpocząć swoistą terapię - w domowym zaciszu z materiałów pasmanteryjnych zaczęła tworzyć świąteczne ozdoby. Jakość pierwszych z nich pozostawiała nieco do życzenia, ale z czasem wdowa nabrała wprawy i dziś tworzy prawdziwe arcydzieła. - To przywróciło mnie do życia - mówi. - Nie wiem, co by się ze mną stało, gdyby nie ta pasja. Początkowo rozdawałam ozdoby jako prezenty członkom rodziny. Ale córka namówiła mnie na to, żeby zacząć to sprzedawać. I tak od trzech rozstawiam mój straganik - wyjaśnia.
Zarobek nie jest najważniejszy. Czasem dniówka to kilkadziesiąt złotych, innym razem nieco ponad dwieście. Dużo bardziej istotne jest samopoczucie pani Grażyny w trakcie tworzenia dekoracji. - To mi bardzo pomogło - mówi.
Seniorkę można spotkać w hali Zielony Rynek, w głównym holu. Do świąt wielkanocnych będzie tam codziennie sprzedawała swoje ozdoby.
