- Kilkanaście miesięcy przed morderstwem babci, Maksymilian wyznał, że został opętany!
- W nocy z 8 na 9 maja 2015 roku na obrzeżach Żychlina rozegrały się sceny rodem z horrorów. Wieczorem Maksymilian W. zaprosił do siebie swojego kolegę, Grzegorza W. W domu miała nocować wówczas też 10-letnia kuzynka Maksa, Martynka.
- Początkowo nastolatkowie zajęci byli grami komputerowymi. Gdy starsza kobieta położyła się ze swoją wnuczką spać, zaatakowali. Maksymilian W. zadał babci kilkadziesiąt ciosów nożem i zakrył jej twarz jakąś szmatą. - Nie chciałem myśleć o tym, że to moja babcia - wyznał później podczas przesłuchania. Więcej szczegółów znajduje się w artykule!
Łódzkie: Zabójstwo na obrzeżach Żychlina
Wąska, senna uliczka na obrzeżach Żychlina. Tu w jednym z domów mieszkała Maryla W. i jej wnuk Maksymilian. Matka nastolatka kilka lat wcześniej wyjechała z rodzinnego miasta i przestała się synem interesować. Chłopak dorastał więc pod opiekuńczymi skrzydłami swojej babci. Jej znajomi wspominali, że kobieta robiła wszystko, by niczego mu nie brakowało. On jednak najwyraźniej tego nie doceniał.
W nocy z 8 na 9 maja 2015 roku rozegrały się tam iście dantejskie sceny. Wieczorem Maksymilian W. zaprosił do siebie swojego kolegę, Grzegorza W. W domu miała nocować wówczas też 10-letnia kuzynka Maksa, Martynka.
Początkowo nastolatkowie zajęci byli grami komputerowymi. Gdy starsza kobieta położyła się ze swoją wnuczką spać, zaatakowali. Maksymilian W. zadał babci kilkadziesiąt ciosów nożem i zakrył jej twarz jakąś szmatą. - Nie chciałem myśleć o tym, że to moja babcia - wyznał później podczas przesłuchania. Potem obaj usiłowali zabić Martynkę. Ranili ją w szyję, ręce, klatkę piersiową. Byli przekonani, że zabili. Uciekli i schowali się w pustostanie tuż obok miasteczka.
Śledztwo i wstrząsające ustalenia prokuratury
O godz. 7 rano mama Martynki przyszła odebrać ją od babci. Kiedy weszła do środka, zastała makabryczny widok. Maryla W. leżała martwa w kałuży krwi, jej córka była cała poraniona, ale żyła. Śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego została przetransportowana do łódzkiego szpitala Centrum Zdrowia Matki Polki, gdzie lekarze uratowali jej życie.
Ruszyło prokuratorskie śledztwo. Jeszcze tego samego dnia, około południa, zatrzymano ukrywających się sprawców morderstwa. Obaj mieli na sobie ubrania umazane krwią. Znaleziono też przy nich narzędzie zabójstwa - nóż typu motyl. Jak się później okazało, Maksymilian W. kupił go na portalu aukcyjnym. Przesyłka dotarła do niego raptem dzień przed tymi tragicznymi wydarzeniami. Tego samego dnia w szkole rozpowiadał, że musi zabić babcię, bo jej nie lubi. Wspominał też, że Martynka - jego kuzynka - również go denerwowała.
Już po zbrodni na jaw zaczęły wychodzić przerażające fakty z przeszłości Maksymiliana W. Kilkanaście miesięcy przed zabójstwem stwierdził, że opętał go demon. Był nawet u egzorcysty, ale ten nic nie wskórał. Tymczasem coraz bardziej fascynowały go ciemne moce. Jego profil na portalu społecznościowym wręcz ociekał okrucieństwem. Jako zdjęcie profilowe ustawił sobie podobiznę Mariusza Trynkiewicza, potwora z Piotrkowa Trybunalskiego, który pod koniec lat 80-tych ubiegłego wieku uśmiercił czterech chłopców. W swoich postach czcił hitlerowskiego zbrodniarza.
Nigdy nie trafią do więzienia
Zaraz po zbrodni nastolatkowie trafili do policyjnej izby dziecka, a biegli psychiatrzy sądowi mieli orzec, czy obaj mogą odpowiadać za swoje czyny przed sądem. Prokuratura chciała bowiem, by byli sądzeni, jak osoby dorosłe. Po kilkumiesięcznej obserwacji na oddziale psychiatrii Sąd Rejonowy w Kutnie zdecydował o skierowaniu obu chłopców na przymusowe leczenie.
Maksymilian W. przebywał w szpitalu do osiągnięcia pełnoletności, a więc do sierpnia 2017 roku. Później miał pozostawać pod opieką kuratora, jednak w związku z tym, że zamieszkał z matką w innym mieście, kutnowski sąd nie był w stanie prowadzić wobec niego nadzoru kuratorskiego.
Grzegorz W. opuścił szpital w grudniu 2016 roku, a następnie został umieszczony w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym, skąd zwolniono go w sierpniu 2017 roku. Nie wrócił już do Żychlina, zamieszkał w Łodzi.
Polecany artykuł:
