Tragedia, do której doszło 30 maja ubiegłego roku zszokowała całą Polskę. Tego dnia tata Gabrysi, pan Marcin zabrał córkę, jej siostrzyczkę i brata za zakupy do centrum handlowego przy al. Jana Pawła II.
Po skończonych sprawunkach cała czwórka wsiadła do fiata. Pan Marcin prowadził auto, obok siedziała Gabrysia, jej młodsza siostrzyczka i braciszek siedzieli z tyłu. Samochód wyjechał ze sklepowego parkingu i al. Jana Pawła II dojechał do świateł na skrzyżowaniu z ulicą Legionów. - Chcieliśmy tam skręcić w lewo – mówi pan Marcin. - Zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle. Pamiętam, że wszyscy się wtedy śmialiśmy z udanych zakupów. Kiedy zapaliło się zielone dla lewoskrętu ruszyliśmy z innymi samochodami. Patrzyłem wtedy w oczy roześmianej Gabrysi, aż nagle w drzwi, przy których siedziała uderzył inny samochód. Huk był potężny. Nasze auto zaczęło się obracać, a za każdym obrotem głowa córki uderzała o drzwi – dodaje zapłakany mężczyzna.
Jego córka w ciężkim stanie została przewieziona do szpitala. Tam niestety po kilku dniach zmarła. Pomocy lekarskiej potrzebowali także pozostali pasażerowi fiata, oni jednak mieli więcej szczęścia.Sprawca wypadku miał 1 promil alkoholu w organizmie. Przyznał, że tego dnia pił piwo i brandy. Prokuratura oskarżyła go o zabójstwo, potrójne usiłowanie zabójstwa i zażądała dla niego 25 lat więzienia. Dziś (6.10) sąd wydał wyrok w tej sprawie. Radosław B. został potraktowany nie jako zabójca, a po prostu sprawca jednego z wielu wypadków. Sąd wymierzy mu karę 11 lat więzienia, na co rodzice Gabrysi zareagowali płaczem.
- Rozumiemy rozpacz, bo nie ma nic gorszego, niż pochować własne dziecko, ale sąd nie może kierować się emocjami – mówiła sędzia Edyta Markowicz.