AKTUALIZACJA: 18 maja, godz. 11
Sprawą Michała zajęła się łódzka prokuratura. Jak powiedział nam rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania - będzie rozpatrywana z urzędu. - Ze strony chłopaka nie wpłynęło żadne zgłoszenie, natomiast wczoraj przekazałem wycinki prasowe do prokuratury, która ma się zająć sprawą z urzędu. Wiem też, że otrzymał z komendy głównej policji wezwanie na przesłuchanie - informuje Krzysztof Kopania. Jak mówi, sprawdzenie tej sprawy wymaga czasu.
O tym, co przeżył 18-letni Michał napisała jego kilka lat starsza siostra Emilka. To właśnie z nią poszedł na studencką imprezę do miasteczka studenckiego na Lumumby. Jak opisuje Emilka na portalu społecznościowym, większość wieczoru spędzili razem, wypił w jej towarzystwie dwa piwa. Wszystko zaczęło się po ich rozstaniu - ona postanowiła jechać do domu, a brat chciał zostać z kolegami jeszcze godzinę. I wróciłby na czas, już czekał na przystanku w tłumie osób wracających z juwenaliów, kiedy - jak opisuje na podstawie relacji brata Emilka - podjechał radiowóz, policjanci wytypowali go z tłumu i "zaprosili" do środka. Jak czytamy na portalach społecznościowych, prawdopodobnie z tłumu wykrzykiwane były niecenzuralne hasła pod adresem policji. Michał jednak twierdzi, że nie brał w tym udziału.
Zobacz też: Pożar w komisie na Brzezińskiej. Spłonęły ekskluzywne samochody za 350 tysięcy złotych
Michał nie wracał kilkadziesiąt minut
Jak pisze Emilka, "zaskoczeni koledzy, którzy nigdy nie znaleźli się w takiej sytuacji myśleli, że to rutynowa kontrola trzeźwości. Michał nie wracał kilkadziesiąt minut". Oskarżono go m.in. o obrazę policji, spożywanie alkoholu, którego ponoć nie miał przy sobie, aż w końcu o kradzież telefonu, którego nie chciał odblokować na prośbę policji. Wtedy też właśnie policjanci mieli zacząć go bić.
Poturbowany Michał, jak wynika z relacji, dostał ataku padaczki. Wtedy - jak pisze siostra - wyrzucono go na tory i wezwano pogotowie, które finalnie zadecydowało o pozostawieniu go w rękach policji. Ci natomiast wezwali inny radiowóz, który miał go zawieźć na izbę wytrzeźwień. - Policjanci, którzy przyjechali przetarli oczy "przecież on jest trzeźwy, co wy robicie?" Wystraszeni, ze spuszczoną głową przywieźli go do domu - opisuje na facebooku.
Mama Michała zadzwoniła ze skargą na pogotowie, koordynator bronił sanitariuszy z Lumumbowa. Tymczasem chłopak zaczął słabnąć. Jak relacjonuje siostra Michała, o to, by do brata została wysłana karetka mama musiała długo prosić.
Wpis o zdarzeniu, które miało miejsce na Juwenaliach Uniwersytetu Łódzkiego udostępniło ponad 3500 osób. Sprawa trafiła do prokuratury.
To cały wpis siostry Michała: