1 lutego 2022 roku około godz. 8:00 dyżurny miasta otrzymał zgłoszenie o dachowaniu pojazdu na alei Bandurskiego. Natychmiast na miejsce został wysłany patrol z łódzkiej drogówki. "Stróże prawa, zbliżając się do miejsca podanego w zgłoszeniu, zobaczyli leżącą na dachu toyotę, a obok niej siedzącego mężczyznę. Jak się okazało był to kierujący tym pojazdem. W rozmowie z policjantami mężczyzna przyznał, że śliska poranna nawierzchnia, lekkie opady deszczu w połączeniu z prędkością, z jaką się poruszał sprawiły, że utracił panowanie nad autem, zjechał na pobocze, uderzył w barierki a następnie wjechał na pas rozdzielający jezdnię, gdzie dachował" - opisuje mł. asp. Jadwiga Czyż WRD KMP w Łodzi.
ZOBACZ TEŻ: Łódzkie. Pijana 29-latka dachowała z dzieckiem. Chwilę później auto doszczętnie spłonęło
Jak dalej relacjonował, po całym zdarzeniu wyszedł z auta, rozejrzał się, wyjął z kieszeni telefon komórkowy i zadzwonił po lawetę. 33-latek był zaskoczony, że tak szybko na miejscu pojawiła się policja. Przeprowadzone badanie stanu trzeźwości wykazało, że mężczyzna był trzeźwy, ponadto posiadał wymagane uprawnienia, a auto posiadało ważne badanie techniczne.
Z uwagi na powstałe uszkodzenia pojazdu policjanci zatrzymali dowód rejestracyjny toyoty. 33-latek za swoje nieodpowiedzialne zachowanie, stworzenie realnego zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym został ukarany mandatem karnym.