Zakład Wodociągów i Kanalizacji dowiedział się o zanieczyszczeniu od zaniepokojonych mieszkańców - a ci wokół zatrucia Augustówki zrobili w mediach społecznościowych spore zamieszanie. "Tak wygląda rzeka Augustówka po tym, jak ktoś stwierdził, że ekologia go w ogóle nie dotyczy i spuścił do rzeki zanieczyszczenia" - pisał jeszcze w poniedziałek miejski portal "Łódź" na Facebooku, publikując zdjęcie krwawej rzeki.
Na miejsce wysłano pracowników Pogotowia Kanalizacyjnego ZWiK, którzy wykryli kanał dystrybucji ścieków, które zatruły rów wodny. - Wytypowano też firmę, z terenu której mogło dojść do odprowadzenia zanieczyszczeń - przekonuje rzecznik łódzkich Wodociągów Miłosz Wika.
Zatrucie Augustówki. Są winni?
W poniedziałek na teren typowanej firmy w dzielnicy Widzew weszli pracownicy ZWiK wespół z ekopatrolem ze Straży Miejskiej. Odnaleziono tam "wpust do kanału deszczowego, do którego trafiła nieznanego pochodzenia substancja". Wokół kratki wpustu wciąż widoczne były czerwone ślady.
Z rzeki i kanału pobrano próbki do badań laboratoryjnych, które potrwają około dwóch tygodni. Od ich wyników zależy wymiar kary, w tej sprawie zaordynuje Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Łodzi.