- Najgorzej jest zacząć pisać historię własnego dziecka... Później piszą już emocje - piszą rodzice na portalu zrzutka.pl, gdzie trwa zbiórka pieniędzy na dalszą diagnostykę, leczenie i rehabilitację 3-letniej Michalinki.
Diagnoza spadła na rodzinę jak grom z jasnego nieba. Rodzice Michalinki w ubiegłym roku postanowili przeprowadzić się zagranicę. Pan Michał wyleciał pod koniec lipca, a pani Małgosia z Michaliną i starszym synem mieli dołączyć kilka miesięcy później. Na mniej więcej miesiąc przed planowanym wyjazdem Michalina się rozchorowała - miała wymioty, które utrzymywały się przez dłuższy czas. Lekarz stwierdził depresję spowodowana rozłąką z tatą.
Polecany artykuł:
Pani Małgosia pozbyła się wszystkich rzeczy, sprzedała auto, zdała klucze do mieszkania i poleciała wraz z dziećmi do narzeczonego. Niestety, Michalinie się nie polepszyło. Niespełna tydzień później cała rodzina przyleciała do Polski, prosto do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.
- Na izbie przyjęć wszystko działo się bardzo szybko. Tomografia. Diagnoza. Guz móżdżku. Duży... 57 mm. Badania na szybko, grupa krwi. Operacja w trybie pilnym, stan -zagrożenia życia. Ogromne ciśnienie śródczaszkowe. Anestezjolog na moje pytanie o rokowania odparł, że są katastrofalne. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że tu takich pytań się nie zadaje... Odwiozłam Michalinkę sama aż do ostatnich drzwi, powiedziałam, że bardzo ją kocham i że czekam tu na nią. Że ma być dzielna - opisuje mama dziewczynki.
Michalinka spędziła prawie 2 tygodnie na OIOM-ie, aż w końcu, ku zaskoczeniu wszystkich, zaczęła sama oddychać. Kolejne pięć tygodni leżała na neurochirurgii.
W styczniu 3-latka przeszła kolejną operację, po której było już wiadomo, że guz jest złośliwy. Choroba bardzo wyniszczyła dziewczynkę i bardzo ją zmieniła. - Michalinka była w bardzo złym stanie zdrowotnym i kondycyjnym. Miała podłączany tlen, karmiłam ją przez sondę, miała założony cewnik, nie załatwiała się sama, była monitorowana całą dobę i jeszcze do tego nie mówiła - opowiada pani Małgosia.
Polecany artykuł:
Dziewczynka trafiła pod opiekę hospicjum domowego Gajusz. - Trafiliśmy w dobre ręce i otrzymujemy od tych wspaniałych ludzi wielkie wsparcie. Zdecydowaliśmy się na terapię ekstraktami z konopi siewnej, niestety, nierefundowanymi przez NFZ. Jak wiadomo, leczenie to jest ogromnie kosztowne, lecz przynosi efekty. Zgodnie z zaleceniami lekarza neurologa konieczne jest, by Michalinka była rehabilitowana jak najczęściej, obecnie spotyka się z rehabilitantem sześć razy w tygodniu. Rehabilitację również musimy opłacać sami. Dodatkowo dochodzą nam zajęcia z neurologopedą, również kosztowne - piszą rodzice na portalu zrzutka.pl.
To początek walki, by dziewczynka odzyskała sprawność. Miesięczny koszt jej rehabilitacji, leczenia, żywienia i opieki specjalistów to około 8000 złotych, co przewyższa możliwości rodziców.
Jeżeli chcielibyście pomóc, więcej informacji znajdziecie na portalu zrzutka.pl oraz facebook'u.