Łódź. Gorąca Kiełbasiarnia ma za dużo klientów?
Restauracja Gorąca Kiełbasiarnia w Łodzi poprosiła swoich klientów, by odłożyli w czasie swoje wizyty w lokalu, przynajmniej o tydzień lub nawet dwa. Po tym jak pochwalił ją na swoim kanale na Youtubie influencer Książulo, frekwencja wzrosła tam do tego stopnia, że nie nadąża ona ze wszystkimi zamówieniami.
Jak poinformowali na swoim profilu facebookowym pracownicy restauracji, kuchnia lokalu pracuje obecnie na 300 procent swoich możliwości, co z kolei przekłada się na spadek jakości. To nie wszystko, o czym piszą.
- Cześć. Chcemy tylko nadmienić, że jesteśmy na Bałutach już 14 lat. Nic nie wskazuje na to, że mamy się zawinąć. Więc jeśli koniecznie chcecie spróbować wszystkiego, co jadł Książulo, nie musicie wpadać do nas od razu. Możecie wpaść za tydzień, dwa i zjeść po ludzku. Musieliśmy wyłączyć dowozy i telefon. Kuchnia działała na 300% swoich możliwości, co z całą pewnością odbija się na jakości. Dziękujemy Wam za tak liczne przybycie, ale spróbujcie rozłożyć w czasie Wasze wizyty - czytamy.
Z kolei w jednym z komentarzy pod powyższym postem pojawiła się informacja, że w czasie jednego z ostatnich dni wydano 500 posiłków. Pracownicy Gorącej Kiełbasiarni przypominają, że było to możliwe, choć ich kuchnia ma tylko 30 metrów kwadratowych.
- Podobny armagedon miał miejsce po emisji odcinka Kuchennych Rewolucji w listopadzie 2013. Z dnia na dzień trzeba było zastawy dokupić. I dużo większe gary. Teraz sprzęty nowoczesne, dobry piec, ale przestrzeń nas ogranicza - podaje profil facebookowy lokalu.