KRZYWDZIŁ suczkę, a na koniec wyrzucił ją z siedmioma szczeniakami. HORROR psa w Łodzi [ZDJĘCIA]

2019-12-05 8:45

Skatowaną suczkę wraz ze szczeniakami znalazła w krzakach łodzianka. Kobieta, początkowo myślała, że słyszy płacz dziecka. Kiedy podeszła do zarośli, jej oczom ukazało się siedem psich maluchów, później ich skrajnie wyczerpana mama, z której oczu biła wdzięczność. Sprawa wydawała się beznadziejna, ale strażnicy Animal Patrol po raz kolejny przekonali się, jak wielka może być siła internetu. Dzięki szybkiemu rozprzestrzenieniu się zdjęcia suczki, odnaleziono jej kata.

Suczka w typie labradora wraz z siedmioma szczeniakami została znaleziona w minioną niedzielę (1 grudnia) około godz. 20, w rejonie ulicy Joanny. Trafiła na nią spacerująca tam łodzianka. - Przechodząc obok nieogrodzonej, porośniętej wysoką trawą działki usłyszała coś, co przypominało płacz. Była przekonana, że słyszy płacz dziecka. Nie zwracając uwagi na panujące wokół ciemności i dość mocno porośnięty trawą teren, udała się w kierunku słyszanego dźwięku. Kiedy dotarła na miejsce jej oczom ukazało się siedem małych szczeniaków - opisuje Animal Patrol.

Kobieta postanowiła uratować pieski. Kiedy zaczęła je zbierać, wyszła do niej sunia. Już na piperwszy rzuc oka widać było, że jest skrajnie wychudzona i okaleczona. - Nie szczekała, nie warczała, nie broniła maluchów. Podeszła do kobiety i zaczęła lizać ją po rękach. Najprawdopodobniej była wdzięczna, że ktoś ją znalazł i w końcu pomoże. Pod opieką swojej wybawicielki wraz ze szczeniaczkami była już bezpieczna - opisują strażnicy miejscy.

Cała psia ósemka została przetransportowana przez funkcjonariuszy Animal Patrol do kliniki weterynaryjnej, gdzie zajęli się nimi specjaliści. Weterynarze stwierdzili na jej głowie blizny po okaleczeniach najprawdopodobniej powstałych przy użyciu tępego narzędzia.

Sunia pomimo skrajnego wychudzenia karmiła dzielnie swoje dzieci. Mimo krzywd, jakich doznała, lgnie do człowieka i z wdzięcznością przyjęła pomoc.

Animal Patrol opublikował jej zdjęcia, w nadziei, że ktoś ją rozpozna, a tym samym wskaże właściciela. I tak się właśnie stało. Post rozprzestrzenił się błyskawicznie, w niedługim czasie miał ponad tysiąc udostępnień. Dzięki pomocy internautów, prawdopodobnie udało się dotrzeć do kata, a sprawa i wszystkie zebrane przez strażników miejskich informacje zostały przekazane policji.