Suczka w typie labradora wraz z siedmioma szczeniakami została znaleziona w minioną niedzielę (1 grudnia) około godz. 20, w rejonie ulicy Joanny. Trafiła na nią spacerująca tam łodzianka. - Przechodząc obok nieogrodzonej, porośniętej wysoką trawą działki usłyszała coś, co przypominało płacz. Była przekonana, że słyszy płacz dziecka. Nie zwracając uwagi na panujące wokół ciemności i dość mocno porośnięty trawą teren, udała się w kierunku słyszanego dźwięku. Kiedy dotarła na miejsce jej oczom ukazało się siedem małych szczeniaków - opisuje Animal Patrol.
Kobieta postanowiła uratować pieski. Kiedy zaczęła je zbierać, wyszła do niej sunia. Już na piperwszy rzuc oka widać było, że jest skrajnie wychudzona i okaleczona. - Nie szczekała, nie warczała, nie broniła maluchów. Podeszła do kobiety i zaczęła lizać ją po rękach. Najprawdopodobniej była wdzięczna, że ktoś ją znalazł i w końcu pomoże. Pod opieką swojej wybawicielki wraz ze szczeniaczkami była już bezpieczna - opisują strażnicy miejscy.
Cała psia ósemka została przetransportowana przez funkcjonariuszy Animal Patrol do kliniki weterynaryjnej, gdzie zajęli się nimi specjaliści. Weterynarze stwierdzili na jej głowie blizny po okaleczeniach najprawdopodobniej powstałych przy użyciu tępego narzędzia.
Sunia pomimo skrajnego wychudzenia karmiła dzielnie swoje dzieci. Mimo krzywd, jakich doznała, lgnie do człowieka i z wdzięcznością przyjęła pomoc.
Animal Patrol opublikował jej zdjęcia, w nadziei, że ktoś ją rozpozna, a tym samym wskaże właściciela. I tak się właśnie stało. Post rozprzestrzenił się błyskawicznie, w niedługim czasie miał ponad tysiąc udostępnień. Dzięki pomocy internautów, prawdopodobnie udało się dotrzeć do kata, a sprawa i wszystkie zebrane przez strażników miejskich informacje zostały przekazane policji.