Barbara Kaczmarek mieszkała w Dąbrówce Wielkiej - wsi oddalonej kilka kilometrów od Zgierza. Śmierć wójt wstrząsnęła całą Polską. 58-latka trafiła w stanie krytycznym do zgierskiego szpitala. Lekarze stwierdzili ciężkie obrażenia głowy. Miał ją pobić 34-letni syn Krzysztof.
W Dąbrówce Wielkiej mieszkańcy nie wierzą w winę syna, który według nich kochał matkę i nie chciał zrobić jej krzywdy. Jedna z mieszkanek, która dobrze znała całą rodzinę Barbary Kaczmarek mówi, że jej synowie, to spokojni, dobrze wychowani chłopcy. Młodszy skończył medycynę i pracuje w jednym z łódzkich szpitali. Robi specjalizację. Starszy, 34-letni Krzysztof razem z kolegą prowadził firmę zajmującą się produkcją kominków. Synowie wójt gminy Zgierz są kawalerami. - Byli bardzo związani z matką (...) Nie uwierzę, że Krzysiek mógł zrobić mamie krzywdę - powiedziała "Dziennikowi Łódzkiemu" jej przyjaciółka.
Barbara Kaczmarek była lubiana za bezpośredniość, za to, że porozmawiała z każdym i nie odmawiała pomocy, ale nie brakowało jej wrogów - szczególnie z internecie, gdzie stykała się z hejtem. Sprawa została zgłoszona na policję. Według znajomej Barbary Kaczmarek, wójt gminy Zgierz skarżyła się, że boi się sama wracać do domu. - Jeden syn chodził na dyżury do szpitala, Krzysiek jeździł dużo po Polsce (...) Ona często wracała do domu późnym wieczorem. Mówiła, że się boi - powiedziała jej bliska znajoma.
Źródło: Dziennik Łódzki