Musi przeżyć za 16 złotych dziennie
32-latka pracowała od momentu osiągnięcia pełnoletności i zawsze była samodzielna i dawała sobie radę. Do czasu, gdy nastała drożyzna. Rachunki poszły w górę, podobnie rata kredytu. Pani Agnieszka zarabia niecałe 4 tysiące, z czego 2,5 tysiąca pochłania rata kredytu. Do tego dochodzi czynsz, opłaty za media, telefon czy paliwo. Po opłaceniu należności okazuje się, że kobiecie zostaje na życie niewiele ponad 500 złotych, czyli około 16 złotych na każdy dzień. Jak mówi w rozmowie z Interią, nie łapie się na 500 plus, Dobry Start czy inne programy socjalne. "Dodatku węglowego też nie dostanę, bo mieszkam w bloku" - dodaje. Wakacje kredytowe też nie wchodzą w grę, gdyż pani Agnieszka ma kredyt we frankach. Jest więc skazana tylko na siebie.
MOPS nie może pomóc
Pieniądze, które pozostają pani Agnieszce po opłaceniu należności, nie wystarczają nawet na podstawowe posiłki. Trudno powiedzieć, co byłoby, gdyby trzeba było kupić leki lub pójść do dentysty. Kobieta zdecydowała się więc zwrócić o pomoc do ośrodka pomocy społecznej. I tu nastąpiło twarde zderzenia z rzeczywistością. Okazało się bowiem, że pani Agnieszka... zarabia za dużo. Mimo iż realnie na życie pozostaje jej mniej, niż wynosi kryterium dochodowe dla MOPS (776 złotych), do ponoszonych kosztów nie wliczają się np. alimenty i raty kredytów. A to właśnie rata w wysokości 2,5 tysiąca złotych jest dla 32-letniej łodzianki największym kosztem.
Społeczeństwo ubożeje w zaskakującym tempie
W ostatnim czasie liczba takich przypadków rośnie w zaskakującym tempie. Ludzi, którzy uczciwie pracują, płacą podatki i z powodu rosnących kosztów życia ledwie wiążą koniec z końcem jest zdecydowanie więcej. Dowodem na to jest coraz większa liczba osób zgłaszających się po pomoc do różnych fundacji, stowarzyszeń i innych organizacji zajmujących się wsparciem najuboższych. Przykładem mogą być jadłodzielnie, z których posiłki przeznaczone dla potrzebujących znikają coraz szybciej.