Dostać się do Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi to dla wielu marzenie porównywalne z główną wygraną na loterii. W tym roku, chętnych na reżyserię filmową, było ponad dwadzieścia osób na jedno miejsce, a wieloetapowy egzamin jest - jak mówią członkowie komisji - bardzo trudny. Oprócz wiedzy, trzeba pokazać swój warsztat - kandydaci, w ramach egzaminu, muszą m.in. przygotować film, napisać scenariusz czy zrobić fotoreportaż. W każdym etapie przyznawane są punkty. W tym roku, kiedy przyszło do podsumowania, okazało się, że wszyscy przyjęci kandydaci to kobiety. - Musieliśmy się z tą myślą oswoić, bo dla nas samych była zaskakująca, ale wierzymy, że dokonaliśmy właściwego wyboru - powiedział w rozmowie z Onetem reżyser Andrzej Sapija, który zasiadał w komisji.
CZYTAJ TEŻ: Afera w łódzkiej szkole filmowej<<
Jak mówi, w czasach PRL-u i później, reżyseria uznawana była za trudny zawód, wyczerpujący fizycznie i psychicznie, a zatem typowy dla mężczyzn. Jak zauważa, sytuacja zaczęła się zmieniać za sprawą m.in. Agnieszki Holland, następnie Małgorzaty Szumowskiej. Teraz kobiety nie tylko się ośmieliły, ale i wykazują dużą determinację, niekiedy podchodząc do egzaminów raz za razem. - W tym roku były panie, które próbowały się dostać na reżyserię po raz szósty, gdzie standardem jest po raz drugi i trzeci. Te kobiety mają w sobie upór - mówi.
Polecany artykuł:
Osobna rekrutacja na reżyserię filmową miała miejsce dla osób z zagranicy, dlatego do tych siedmiu pań dołączy jeszcze dwóch studentów (panów).