Nie mogła odebrać bagażu z dworca w Łodzi. Musiała tam zostać 2 dni
Dwa dni zajęło pasażerce odzyskanie bagażu pozostawionego na dworcu Łódź Fabryczna - informuje lodz.wyborcza.pl. Kobieta przyjechała do miasta z Warszawy w jeden z październikowych piątków i miała wyjechać dzień później, ale nie mogła tego zrobić, bo kluczyk zaklinował się w zamku do automatycznej skrytki bagażowej. Okazało się, że poszkodowana i towarzyszący jej mężczyzna nie mogli liczyć na jakąkolwiek pomoc, w związku z czym pasażerka musiała zostać w Łodzi aż do poniedziałku. Jak do tego doszło?
- Zadzwoniliśmy na podany numer do serwisanta, ale ten nie odbierał. Nie można było nawet nagrać się na pocztę głosową, bo była już zapełniona. Nie bardzo widzieliśmy co zrobić. Koło godziny 18 nikogo już w punkcie informacyjnym nie było, a ochrona nie mogła pomóc, bo nie miała awaryjnego klucza - relacjonuje mieszkaniec Łodzi w rozmowie z serwisem lodz.wyborcza.pl.
PKP PLK kończy współpracę z serwisantem
Jak dodaje, następnie dzwonił jeszcze do: straży miejskiej, Centrum Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Łodzi, na informację przewoźnika kolejowego i do znalezionych w internecie ślusarzy. Nikt nie potrafił pomóc w rozwiązaniu problemu, a ostatni odmówili dostania się do skrytki, bo nie było na to zgody pracowników dworca. W poniedziałek udało się ostatecznie skontaktować z serwisantem z Łodzi, a operator wysłał na miejsce kolejnego, który jechał... ze Szczecinka. O sprawie dowiedziało się ponadto PKP PLK.
- Winnym zaistniałej sytuacji był serwisant urządzenia. Po incydencie współpraca z serwisantem została zakończona – mówi Rafał Wilgusiak z zespołu prasowego spółki.
Jak dodaje, operator skrytki bagażowej zapewnił, że nowy serwisant będzie do dyspozycji przez 24 godziny.