Czarnoskórzy studenci chcieli spędzić sobotni wieczór w klubie na ul. Piotrkowskiej.
- Ochroniarz wszystkim bez wyjątku sprawdzał dowody osobiste i wszystkich wpuszczał. Przyszła nasza kolej. Gdy ochroniarz nas zobaczył, powiedział od razu: „No. U can not enter” (Nie, nie wejdziecie). Potem rzucił coś po polsku, ale nie zrozumieliśmy - wyznała "Gazecie Wyborczej" pochodząca z Rwandy Melissa, jedna z osób, które nie zostały wpuszczone do klubu.
Według relacji mężczyzny, który stał za grupą studentów w kolejce, ochroniarz powiedział "U will not enter", a gdy odchodzili to miał dodać: "Czarnuchy nie wchodzą".
W taki bieg wydarzeń nie wierzy właściciel klubu Konrad Stasio, do którego dotarła „Wyborcza”. Według niego nie mogło być mowy o segregacji rasowej na wejściu. Dodatkowo zasugerował, że studenci najprawdopodobniej nie weszli z powodu swojego złego zachowania.
Polecany artykuł: