Opel bez kierowcy jechał prosto na przystanek w Łodzi. Szok na Piotrkowskiej
Dwaj mężczyźni zepchnęli opla jadącego bez kierowcy, dzięki czemu nie uderzył on w przystanek Centrum na ul. Piotrkowskiej w Łodzi. Wszystko działo się w poniedziałek, 15 maja, prawdopodobnie w godzinach okołopołudniowych lub wczesnopopołudniowych. Widząc poruszający się deptakiem samochód, dwaj świadkowie zdarzenia zepchnęli go na stertę piachu znajdującą się na sąsiedniej budowie, w pobliżu skrzyżowania z ul. Piłsudskiego. Trudno powiedzieć, co mogłoby się wydarzyć, gdyby opel ostatecznie dojechał do celu. - Myślałem, że to jakiegoś pijanego kierowce gonią. Później usłyszałem lekki huk, poszedłem zobaczyć co się dzieje. Myślałem, że może kierowca zemdlał. Patrzę, ale nie ma nikogo. (...) Mógłby spowodować galante szkody. Jest ruchliwa ulica, są tramwaje. Może zatrzymałby się na jakimś samochodzie, albo samochód na nim. Na szczęście zatrzymał się na piachu - powiedział w rozmowie z Radiem Eska Krzysztof Leśniak, motorniczy MPK w Łodzi.
Kierowca opla sam zadzwonił na policję
Jak doszło do zdarzenia? Okazuje się, że na policję sam zadzwonił kierowca opla, który jeszcze wtedy nie wiedział, że jego niezabezpieczone auto ruszyło z miejsca. Mężczyzna zaparkował je przed jednym z lokali gastronomicznych, do którego wszedł, ale zapomniał zaciągnąć hamulec ręczny. Gdy wyszedł przed budynek i zobaczył, że nie ma samochodu, zadzwonił do mundurowych, być może podejrzewając, że pojazd został skradziony, ale policjanci wyprowadzili go z błędu.
- 71-latek został ukarany za swoje zachowanie mandatem w wysokości 100 zł - informuje Komenda Miejska Policji w Łodzi.