Podpaliła mieszkanie i patrzyła, jak ukochany ginie w płomieniach.

i

Autor: Cezary Pecold/SUPER EXPRESS Podpaliła mieszkanie i patrzyła, jak ukochany ginie w płomieniach.

Podpaliła mieszkanie i patrzyła, jak ukochany ginie w płomieniach. Odpowie za zabójstwo

2019-12-18 12:51

Wydawało się, że pożar, który doprowadził do śmierci Michała K. (40 l.), mieszkańca kamienicy przy ulicy Łącznej w Łodzi, to zwykły, nieszczęśliwy przypadek. Okazało się jednak, że za tę tragedię odpowiada życiowa partnerka mężczyzny, Bogusława W. (49 l.). Kiedy on spał, ona podpaliła ich wspólne mieszkanie, zabrała najbardziej potrzebne rzeczy i kota, a potem wyszła na klatkę schodową, skąd spokojnie obserwowała, jak ogień zabiera życie panu Michałowi. Kobieta usłyszała zarzut zabójstwa, a sąd aresztował ją dziś (18.12) na trzy miesiące.

Pożar w starej, zniszczonej kamienicy wybuchł w nocy z soboty na niedzielę. Płomienie w mieszkaniu zajmowanym przez Michała K. i Bogusławę W. błyskawicznie się rozprzestrzeniały. Na miejsce wezwano strażaków, którzy musieli ewakuować 25 lokatorów. Kiedy ogień udało się ugasić, w spalonym mieszkaniu znaleziono zwęglone zwłoki mężczyzny. Jego partnerka trafiła do szpitala na obserwację.
Dzień później zapadła decyzja o jej zatrzymaniu i przedstawieniu surowych zarzutów zabójstwa z zamiarem ewentualnym. - Biegły stwierdził, że źródło ognia znajdowało się w okolicach piecyka, a przyczyną zdarzenia był najprawdopodobniej błąd w jego obsłudze przez 49-latkę – opowiada Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Z dokonanych ustaleń wynika, że kobieta opuściła mieszkanie pozostawiając swojego śpiącego partnera w płonącym lokalu. Gdy pożar w dalszym ciągu rozprzestrzeniał się, 49 – latka widziana była na klatce schodowej. Nie wzywała pomocy, nie pomagała też innym sąsiadom w próbach ugaszenia pożaru – wręcz odmawiając jej udzielenia – dodaje.
Dlatego będzie odpowiadała także za oraz nieumyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa zdarzenia, które zagrażałoby życiu i zdrowiu wielu osób.
- Podczas przesłuchania, formalnie przyznała się do zarzutów. W wyjaśnieniach, które złożyła umniejsza jednak swoją rolę w zakresie doprowadzenia do pożaru – wyjaśnia Krzysztof Kopania.
Bogusławie W. grozi nawet dożywocie.