Czytając akt oskarżenia w ich sprawie przypomnieć można sobie filmy z amerykańskiej prowincji, gdzie funkcjonariusze policji, nie licząc się z prawem, wprowadzali swoje rządy twardej ręki. Liczący około 2 tysięcy mieszkańców Piątek też miał takich „szeryfów”.
CZYTAJ TEŻ: Policjant skatował Marcina z Piątku i porzucił w lesie?! Grozi mu dożywocie! Na jaw wyszły szokujące fakty
Afera wybuchła w kwietniu 2021 roku, gdy w lesie, kilka kilometrów od miasteczka, znaleziono zwłoki 30-letniego Marcina. Mężczyzna zmarł na skutek licznych obrażeń wewnętrznych. Szybko wyszło na jaw, że dzień przed śmiercią w jego mieszkaniu z powodu awantury domowej interweniowało dwoje policjantów – Kamil C. i Małgorzata R. Ten pierwszy okładał pana Marcina pięściami po całym ciele, a jego koleżanka nie reagowała. Następnie zabrali mężczyznę z domu i wywieźli do lasu. Wkrótce po znalezieniu zwłok oboje zostali zatrzymani. Kamil C. usłyszał zarzut spowodowania obrażeń ciała, których następstwem był zgon, jego koleżanka ma odpowiadać przed sądem za przekroczenie uprawnień, narażenie pokrzywdzonego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, a także o poświadczenie nieprawdy w notatniku służbowym i poplecznictwo.
Po ich zatrzymaniu mieszkańcom Piątku rozwiązały się języki. Okazało się bowiem, że wywożenie ludzi do lasu to stała praktyka miejscowych funkcjonariuszy. Sprawą zajęli się policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych. Śledczy ustalili, że sam Kamil C. dopuszczał się takich czynów aż 20 razy. Jego koledzy z komisariatu, łącznie z komendantem Sebastianem K. mają na sumieniu w sumie 19 tego typu przestępstw. - Zebrane w śledztwie dowody dały podstawę do ujęcia w zarzutach 19 innych tego typu zdarzeń, przy czym 11 z nich łączyło się z bezprawnym pozbawieniem wolności osób, co do których podejmowane były interwencje, co polegało na umieszczaniu wbrew woli w radiowozie i pozostawieniu w pobliskich miejscowościach – opowiada Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Do nieprawidłowości dochodziło podczas interwencji domowych, a także podejmowanych m.in. w związku ze spożywaniem alkoholu w miejscu publicznym, zaśmiecaniem, drobną kradzieżą z jednego z miejscowych dyskontów, nielegalnym połowem ryb, nierespektowaniem obostrzeń związanych z pandemią. Niejednokrotnie podczas tychże interwencji stosowana była przemoc fizyczna, której skutkiem były obrażenia ciała.
- Zabili mojego syna, bo czuli się zupełnie bezkarni – opowiada „Super Expressowi” pani Maria, matka zmarłego pana Marcina. - Drugi z moich synów został kiedyś podobnie potraktowany. Ten Kamil C. i jego szef, Kszysztof S. wywieźli go z Piątku, dostał gazem po oczach. Wrócił pieszo po 4 godzinach.
Kamilowi C. grozi nawet dożywocie, jego kolegom do 5 lat więzienia.