Jak Pan ocenia pierwsze sondażowe wyniki wyborów według Ipsos? Zaskakujące czy może wręcz przeciwnie?
- To duża różnica w stosunku do tego, co widzieliśmy w sondażach przedwyborczych, nawet tych ostatnich. Najbardziej zaskakuje wynik Konfederacji – 6,2 proc. głosów, to jest stanowczo poniżej oczekiwań liderów. Z punktu widzenia demokracji, jest to niewątpliwie dobra wiadomość, ponieważ oni jako jedyni odrzucali podstawowe wartości, jakie państwo demokratyczne powinno reprezentować. Uważam, że wynik Konfederacji może być najistotniejszy w tych wyborach, chociaż to nie jest jedyne zaskoczenie, ponieważ wynik Lewicy również jest poniżej oczekiwań, przynajmniej częściowych. Tak niski wynik Konfederacji wskazuje na pewno na to, że PiS-owi będzie trudniej znaleźć koalicjanta. Na samodzielną większość to z pewnością nie wystarczy. Jeżeli oczywiście sprawdzą się sondażowe wyniki podawane przez Ipsos. Jeżeli to się potwierdzi, opozycja z pewnością przejmie władze. Należy jednak pamiętać o tym, że nie będzie w stanie odrzucać weta prezydenta.
Polecany artykuł:
Czy jeszcze możemy spodziewać się jakiś niespodzianek w podziale mandatów?
- Musimy poznać prawdziwe wyniki. Bardzo istotne jest to, jaki był poziom odmów respondentów w badaniu exit poll. Należy pamiętać, że wiarygodność tych sondażowych wyników jest ograniczona. Jeżeli wskaźnik odmów był wysoki, a z nieoficjalnych informacji wynika, że mogło tak być, to nie jest wykluczone, że będziemy mieć powtórkę ze Słowacji. Mieszkańcy szli spać w jednym kraju, a obudzili się w zupełnie innym. Zawsze trzeba czekać na faktyczne wyniki głosowania. Pamiętajmy, że jednak przedwyborcze sondaże wskazywały na niemal równy podział mandatów. Obecne wyniki sondażowe są zbliżone do tych najbardziej korzystnych dla opozycji.
O wynikach pana zdaniem zdecydowała wysoka frekwencja?
- Zdecydowanie tak. Jeśli wszystko się potwierdzi, to frekwencja zdecydowanie nie przysłużyła się Konfederacji i to będzie największa porażka tych wyborów.