Za chamskie słowa skierowane do rodziny pacjenta może być dyscyplinarka. Wojewódzka Stacja Ratownictwa Medycznego w Łodzi sprawdza, czy ratownik medyczny zachował się nieetycznie - sprawę zgłosił sąsiad, ale pracownik pogotowia zaprzecza, że miała miejsce. Jak przedstawia nam sprawę Edyta Wcisło z Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi, wizyta miała miejsce w bardzo trudnych warunkach. - Na miejscu - w mieszkaniu panował bardzo duży bałagan, unosił się nieprzyjemny zapach, ratownicy musieli pracować z użyciem latarek, ponieważ nie było tam możliwości zapalenia światła - relacjonuje.
Zobacz też: Dewastował samochody na Bałutach. Uszkodził ponad 40 aut na osiedlowych parkingach
Po udzieleniu pomocy, zapadłą decyzja, by pacjenta przetransportować do szpitala. - W związku z tym, że w mieszkaniu panował bardzo duży bałagan, był z tym problem. Transport pacjenta na nosze odbył się za pomocą płachty ratowniczej - mówi Edyta Wcisło.
Więcej o sprawie w materiale reporterki Radia ESKA Eli Piotrowskiej, posłuchajcie:
Co odpowiedział ratownik medyczny?
Ratownikowi zarzuca się, że na pytanie zadane przez matkę pacjenta, gdzie zostanie on przetransportowany, miał odpowiedzieć, że na śmietnik. - To jest słowo przeciwko słowu. Ratownik zaprzecza, że użył takich słów - mówi Edyta Wcisło.
Rzeczniczka pogotowia podkreśla, ze ratownicy są profesjonalistami, życzliwie traktują pacjentów i często dostają podziękowania za swoją pracę, dlatego trudno jej uwierzyć w nieetyczne zachowanie. Jeśli by do niego doszło, zostaną wyciągnięte konsekwencje - nawet zwolnienie dyscyplinarne.