Był ciepły wczesny poranek, 8 lipca 2010 roku. Pierwsi przechodnie zaczęli pojawiać się w okolicy przystanku tramwajowego przy ulicy Zgierskiej 26, by stamtąd wyruszyć do pracy. Nagle jeden z nich, kilkanaście metrów dalej, w pasażu prowadzącym do budynku, w którym przez lata działało słynne kino „Zachęta”, dostrzegł ciało mężczyzny. Było zakrwawione.
Na miejsce wezwano policję i karetkę pogotowia. Lekarz stwierdził zgon, a obrażenia wskazywały na to, że padł ofiarą zabójstwa. Zmarły miał dwie rany cięte szyi, zaś sekcja zwłok wykazała też, że przed zgonem był duszony.
Śledczy szybko ustalili, że ofiarą jest 57-letni Jerzy S.. Ruszyło śledztwo w sprawie jego śmierci, ale z powodu niewykrycia sprawcy po roku zostało ono umorzone. Przełom nastąpił dopiero w 2022 roku. Wówczas do prokuratury zgłosił się odbywający karę więzienia Jerzy K., który zrelacjonował ze szczegółami przerażającą historię opowiedzianą mu przez kolegę z celi Dariusza U. Ten ostatni w trakcie rozmowy miał przyznać, że to on odpowiada za śmierć Jerzego S. Według niego najpierw udusił mężczyznę, a potem, by mieć stuprocentową pewność, że nie żyje, dwukrotnie poderżnął mu gardło.
Mężczyzna usłyszał zarzuty, a przed Sądem Okręgowy w Łodzi właśnie rozpoczął się jego proces. - Nie przyznaję się do winy i odmawiam zeznań – stwierdził jedynie podczas pierwszej rozprawy.
Mężczyzna nie odpowiada jednak za zabójstwo, a jego usiłowanie. Biegli medycy ustalili bowiem, że to nie obrażenia spowodowane przez oskarżonego doprowadziły do śmierci Jerzego S. Mężczyzna zmarł z powodu zatrucia organizmu. Mimo tego, Dariuszowi U. grozi dożywocie.