O dramacie Kasi pisaliśmy w kwietniu. Jej rodzice Gabriela (37 l.) i Witold (36 l.) Jędrasiakowie zaraz po narodzinach wymarzonej córeczki usłyszeli diagnozę, która brzmiała jak wyrok - wrodzone zwężenie zastawki pnia płucnego, wrodzona wada serca pod postacią atrezji zastawki płucnej, niedorozwinięte obie tętnice płucne.
- Lekarze powiedzieli nam, że mamy szykować się na najgorsze – wspomina mama Kasi.
Jej dziecko trafiło pod opiekę najlepszych specjalistów w Polsce – z łódzkiego Centrum Zdrowia Matki Polki – ale, mimo kilku operacji, nie udało się zażegnać niebezpieczeństwa.
Wtedy pomoc przyszła z dalekich Stanów Zjednoczonych. Zabieg, dzięki któremu dziewczynka mogłaby zacząć normalnie żyć zdecydował się przeprowadzić profesor Frank Hanley. Trzeba było jednak dysponować astronomiczną kwotą aż siedem milionów złotych. Mama i tata rozpoczęli zbiórkę pieniędzy, negocjując jednocześnie cenę operacji. Udało się uzyskać rabat 50 procent. To i tak przekraczało ich możliwości. Pukali wszędzie gdzie się da z prośbą o pomoc i zbierali grosz do grosza. Aktywnie w zbiórkę pieniędzy włączyli się nawet kibice łódzkiego Widzewa, wspierając akcję na swoim stadionie.
I kiedy wydawało się, że cel już jest na wyciągnięcie ręki... - Kurs dolara nagle poszybował do góry i jednocześnie wzrosła cena operacji. Zamiast trzech i pól miliona złotych trzeba było zebrać o milion dwieście tysięcy więcej – mówi pani Gabriela.
Ale i tę przeszkodę udało się pokonać. Cała kwota jest już na specjalnym koncie Kasi, a jej rodzice umawiają w USA termin zabiegu.