Śmierć dwóch 15-latek na Zalewie Sulejowskim. Prokuratura: Prowadzący motorówkę hamował i włączył sygnały
Czy wypadku na Zalewie Sulejowskim, który był pośrednią przyczyną śmierci dwóch 15-latek, można było uniknąć? Szczegółowe przyczyny i okoliczności zdarzenia wyjaśnia prokuratura w Piotrkowie Trybunalskim, i ma już pierwsze ustalenia. Do tragedii doszło 13 sierpnia na wysokości zatoki w Treście, gdzie skuter, którym pływały po akwenie Maja i Julia, zderzył się z motorówką. Obie nastolatki straciły przytomność i wpadły do wody, a z miejsca zdarzenia do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi zabrał je śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. 15 sierpnia obie poszkodowane zmarły - nie pomogły msze święte zamówione w intencji wieloletnich przyjaciółek przez ich rodziny. Żadnych obrażeń nie odnieśli natomiast inni uczestnicy wypadku - kierujący motorówką 58-latek i jego dwie córki w wieku 15 i 18 lat. Magdalena Czołnowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim, powiedziała w rozmowie z Epiotrkow.pl, co działo się w ostatnich chwilach poprzedzających zderzenie pojazdów.
- Jak wynika ze wstępnych ustaleń, kierujący motorówką mężczyzna, widząc zbliżający się skuter wodny, podjął manewry obronne w postaci wyhamowania motorówki oraz ostrzegał poruszające się osoby na skuterze sygnałami dźwiękowymi, jednak nie zdołał uniknąć zderzenia. Akcję ratunkową podjął patrol wodny KPP w Tomaszowie Mazowieckim oraz inna jednostka pływająca, na pokładzie której znajdował się ratownik wodny - mówi kobieta.
Zarówno mężczyzna, jak i 15-latka mieli uprawnienia do prowadzenia swoich pojazdów - w przypadku skutera wodnego można je otrzymać od 14. roku życia. Obie zmarłe nastolatki miały na sobie kamizelki ratunkowe.