Oboje mieszkali w jednym z bloków na Bałutach. On pracował w restauracji, ona utrzymywała się z renty. Przez pół roku razem z nimi mieszkała jeszcze partnerka Marcina C.. Odeszła jednak po tym, jak któregoś dnia wpadł w furię i ją uderzył. Rzuciła jednak nieco światła na stosunki rodzinne panujące w tym domu.
- Pani Krysia była bardzo czepialska – mówi. - Wszystko jej nie pasowało i o wszystko miała pretensje.
Czy właśnie takie zachowanie matki wobec syna było przyczyną jego ataku? Tego nie wiadomo, bo Krystyna C. przed sądem nie chciała składać zeznań, a mężczyzna nic z tego, co zaszło w ich domu nie pamięta. - Od wielu lat choruję na padaczkę, biorę leki – tłumaczył. - W tamtym czasie byłem jeszcze dodatkowo zdenerwowany stanem mojego zdrowia. Groziła mi amputacja nogi. To się wszystko tak nagromadziło, że straciłem pamięć – wyjaśniał.
Zdaniem śledczych Marcin K. chciał zabić matkę wielokrotnie uderzając ją po całym ciele i kopiąc, ale swojego celu nie osiągnął, bo kobieta uciekła i została jej udzielona pomoc medyczna. Za usiłowanie zabójstwa grozi mu nawet dożywocie.