Łódź. Dzik wtargnął na posesję. Kobieta schowała się w garażu
Mieszkanka Łodzi musiała sama bronić się przed dzikiem, który wtargnął na jej posesję, bo nikt nie potrafił jej pomóc - informuje "Dziennik Łódzki". Kobieta zadzwoniła najpierw do straży miejskiej, gdzie działa animal patrol, ale okazało się, że odławia on tylko domowe zwierzęta. Później wykonała telefon na policję, ale mimo że mundurowi przyjechali na posesję na Złotnie, nie wiedzieli, jak przepędzić zwierzę. Zostali z kobietą przez kolejne ok. 2 godziny, aż dzik sam opuścił teren.
Poszkodowana spędziła ten czas uwięziona w garażu razem ze swoim psem, z którym bawiła się wcześniej w ogródku. Gdy poszkodowana rzuciła mu w krzaki zabawkę, zobaczyła, że za jej pupilem biegnie też duży dzik.
- Ogromne bydlę leciało prosto na mnie. Byłam przerażona, ze strachu trzęsły mi się ręce - relacjonuje w rozmowie z "Dziennikiem Łódzkim".
Jak dodaje, zwierzę zniszczyło też część ogrodzenia posesji i zaglądało przez dziurę do sąsiadów, którzy próbowali wystraszyć go krzykiem, ale na próżno. Jak mówi kobieta, to nie pierwszy atak dzika w tej okolicy, bo ofiarą wcześniejszego padł jej mąż. Gdy był na spacerze z psem, zaczęły go gonić cztery stworzenia.
Żeby rozwiązać podobne problemy w przyszłości, urząd miasta w Łodzi zapowiada rozstrzygnięcie przetargu na wyłonienie firmy, która zajmie się odławianiem dzikich zwierząt zagrażających mieszkańcom.
