Łódź. Oszuści zarobili na pogrzebie 36-latka? Spłonął żywcem na przystanku
Prokuratura w Łodzi poinformowała, że ogłoszenie o zbieraniu pieniędzy na "godny pogrzeb" dla zabitego 36-latka to prawdopodobnie dzieło oszustów. Skriny z anonsem zgłosił śledczym jeden z dziennikarzy, a ci ustali, że może być fałszywy, bo jego autor twierdził, że ciało mężczyzny, który spłonął żywcem na przystanku tramwajowym na ul. Pomorskiej, rozpoznał kuzyn ofiary. W rzeczywistości była to jego matka, a jej podejrzenia potwierdziły 100-procentowo dopiero badania DNA. Ogłoszenie zniknęło z portalu internetowego w piątek, 26 kwietnia, rano, ale razem z kwotą 600 zł - kwesta miała na celu uzbieranie 8 tys. zł.
Fakt ewentualnego oszustwa może znajdować uprawdopodobnienie w takich chociażby okolicznościach jak to, że brat 36-latka, który stał się ofiarą brutalnej zbrodni, już po jej zaistnieniu trafił do zakładu karnego. Natomiast jego matka jest osobą bezdomną i prawdopodobnie nie posiada telefonu komórkowego. Czynione dzisiaj próby nawiązania z nią kontaktu dotychczas nie były skuteczne. Pokwitowała ona prokuraturze śródmiejskiej dokumenty, które pozwalają na odbiór zmarłego tragicznie syna i jego pochówek. Prawdopodobnie pogrzeb dotychczas się nie odbył - informuje Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Co grozi autorom fałszywego ogłoszenia?
Jak dodaje mężczyzna, sprawa domniemanego oszustwa na pogrzebie 36-latka została wyłączona do odrębnego postępowania. W przypadku ustalenia osoby lub osób, które są autorami podejrzanego ogłoszenia, grozi im za to do 8 lat więzienia.
Mężczyzna, który spłonął na przystanku, padł ofiarą zabójstwa. Zarzuty w tej sprawie usłyszał 33-letni mieszkaniec Łodzi, który według ustaleń śledczych patrzył, jak ofiarą płonie, nie wzywając ani nie udzielając jej pomocy, w związku z czym odpowie za zbrodnię popełnioną ze szczególnym okrucieństwem. Podejrzany przebywa w areszcie tymczasowym.