Procedura trwała kilka tygodni

Od jej rozpaczy większy był tylko jego ból. Kobieta może w końcu pochować syna, który spłonął żywcem

Mężczyzna, który spłonął żywcem na przystanku w Łodzi, to 36-letni mieszkaniec miasta - poinformowała we wtorek, 23 kwietnia, prokuratura. Potwierdzanie jego tożsamości, z uwagi na stan ciała, trwało kilka tygodni. Już wcześniej do śledczych zgłosiła się matka zmarłego, który rozpoznała go po butach i wyznała, że straciła z nim kontakt tuż po zdarzeniu.

Łódź. Spłonął żywcem na przystanku. Jego tożsamość ustalona

Prokuratura w Łodzi ustaliła tożsamość mężczyzny, który spłonął na przystanku na ul. Pomorskiej. Do zdarzenia doszło w nocy z 20 na 21 marca, a jak ujawnili śledczy, zmarłego podpalił 33-latek, który usłyszał zarzuty zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem i obecnie przebywa w areszcie tymczasowym. Grozi mu kara pozbawienia wolności w wymiarze nie krótszym od lat 15, z dożywociem włącznie. Po tragicznym zdarzeniu do organów zgłosiła się matka ofiary, ale tożsamość 36-latka trzeba było potwierdzić badaniami DNA.

Mężczyzna spłonął na przystanku. Domniemany sprawca podpalenia zatrzymany

Badania zostały przeprowadzone w oparciu o materiał pobrany podczas sądowo-lekarskiej sekcji zwłok, a także od matki pokrzywdzonego. Wcześniej kobieta rozpoznała swojego syna po elementach odzieży, zwłaszcza butach. Ponadto z jej relacji wynika, że w przeddzień zabójstwa 36- latek kontaktował się z nią telefonicznie i od tego czasu kontakty ustały. Dzisiaj możemy ze 100-procentową pewnością potwierdzić tożsamość ofiary brutalnej zbrodni - wyjaśnia Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.