Standardowy czas badania próbek na koronawirusa w Polsce wynosi 18 godzin. Tymczasem zdarzają się i takie, jak ten, o którym pisze Dziennik Łódzki. W niedzielę (1 marca) do szpitala zakaźnego im. Biegańskiego w Łodzi trafił 11-latek z objawami paragrypowymi, który dwa tygodnie wcześniej był we Włoszech.
CZYTAJ: Koronawirus w Polsce. Potwierdzono pierwszy przypadek. Jak wygląda sytuacja w Łodzi?
Na czas badań on i jego mama trafili do izolatki. Okazało się jednak, że spędzili w niej nie 18 godzin, lecz dwie doby, ponieważ - jak czytamy relację kobiety - w laboratorium zabrakło odczynników. Wyniki przyszły we wtorek przed godz. 17. Przez cały ten czas, jak dziwi się mama chłopca, jej mąż funkcjonował normalnie, nie otrzymując żadnych zaleceń.
Wynik na szczęście okazał się ujemny.