Łódź. Śmiertelnie potrącił 27-latkę. Walczy o życie w szpitalu
Śledczy z Łodzi muszą czekać na poprawę stanu zdrowia kierowcy volkswagena passata, który śmiertelnie potrącił 27-latkę. Do wypadku doszło 17 lipca na przejściu dla pieszych na ul. Zgierskiej. Gdy kobieta była już bliska dostania się na drugą stronę ulicy, staranował ją jadący lewym, skrajnym pasem jezdni mężczyzna. Uderzenie było tak silne, że poszkodowana wyleciała w powietrze i wylądowała na sąsiednich torach tramwajowych.
Do nagrania ze zdarzenia dotarł profil facebookowy "LDZ Zmotoryzowani Łodzianie", który napisał, że w momencie wypadku na ulicy nie było żadnego innego samochodu. Żaden pas ruchu nie był zajęty. Była tylko piesza, która niemal zakończyła przechodzenie przez jezdnię, i kierowca, który w nią uderzył. Jedyny "błąd", jaki można by przypisać pieszej, to ewentualne niezauważenie nadjeżdżającego pojazdu.
Jak informowała wcześniej policja, kierującego osobówką 85-latka nie przebadano na miejscu zdarzenia na obecność alkoholu we krwi z uwagi na wiek i stan jego zdrowia - był roztrzęsiony - a teraz okazało się, że nie można go nawet przesłuchać.
- U mężczyzny doszło do bardzo poważnego wylewu: leży w szpitalu nieprzytomny, w stanie głębokiej śpiączki, co stanowi zagrożenie dla jego życia, więc z oczywistych względów nie można wykonać z nim czynności. Z uwagi na powyższe okoliczności pojawia się pytanie, czy do wypadku mogło dojść w związku z wylewem i czy mężczyzna był świadomy w momencie potrącenie ofiary - tłumaczy w rozmowie z "Super Expressem" Emilia Michałowska-Marchewa z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
