Łódzki bloger spędził 3 miesiące w dżungli. Maciej Bielak wyjechał do ośrodka dzikich zwierząt w Boliwii jako wolontariusz. Tam troskliwą opieką otoczył pumy i jaguary. - Organizacja, która posiada to schronisko odbiera takie zwierzęta na przykład z czarnego rynku lub osobom, które chciały zrobić sobie z nich maskotki i im to nie wyszło. Wtedy takie duże koty, czyli pumy i jaguary trafiają do tego schroniska. Wzbogaca się im życie w dość nietypowy sposób, czyli dosłownie wyprowadza się je na smyczy do dżungli - opowiada.
Zobacz też: Najdziwniejsze zwierzęta łódzkiego ogrodu zoologicznego [TOP 7, GALERIA ZDJĘĆ]
Warunki w których trzeba było żyć nie należały do najłatwiejszych. - Obóz położony jest na skraju dżungli 12 kilometrów od najbliższej cywilizacji, czyli wioski złożonej z ośmiu domów przy drodze. Mieszkaliśmy po 5-6 osób w jednym pomieszczeniu mierzącym około 4x5 metrów, brak elektryczności - obrazuje.
Jednak nic - ani niebezpieczeństwo, ani warunki nie zniechęciły go do przygód. Łodzianin planuje już kolejne podróże. Chce wyjechać do kolejnego ośrodka, tym razem w Afryce.
Swoimi wrażaniami z podróży podzielił się z reporterką Radia ESKA Nellą Krysztofowicz, posłuchajcie:
Pełną relację z pracy w Ambue Ari znajdziecie w odcinkach na blogu Macieja: animalus.eu.