Mieszkańcy Rososzy są w szoku. Bo tego, co wydarzyło się w gospodarstwie miejscowego sołtysa i jego córki Marty K. nie sposób zrozumieć. Raptem trzy tygodnie temu kobieta wydała na świat piękną dziewczynkę. Dziadek aż kipiał z dumy. Niestety w minioną środę, kiedy matka Oliwki została sama z córeczką, wydarzyła się tam rzecz wręcz niewyobrażalna...
Tuż po godzinie 9 rano strażacy zostali zawiadomieni, że na posesji płonie stodoła. Gdy dotarli na miejsce ogień trawił już budynek, ale paliło się również w stojącym naprzeciwko w odległości kilku metrów domu. Marta K. w tym czasie stała na środku podwórka i chłodnym, beznamiętnym wzrokiem patrzyła na to, jak siedem zastępów gasi pożar. Kiedy akcja została zakończona w pomieszczeniach mieszkalnych znaleziono zwęglone zwłoki Olwiki.
Strażakom od początku wydawało się podejrzane, że ogień równocześnie zajął dwa budynki, które ze sobą nie sąsiadują, dlatego na miejsce wezwano biegłego do spraw pożarnictwa. Ten orzekł, że doszło do podpalenia. Marta K. została zatrzymana, a przed prokuratorem przyznała, że to ona oblała Oliwkę benzyną i podpaliła.
Brat kobiety, Zbigniew K., który wczoraj pojawił się w zabudowaniach swojego ojca nie może uwierzyć w to, co się stało. - Jeszcze w niedzielę spędziłem tutaj pół dnia – mówi zdruzgotany. - Marta zachowywała się normalnie. Nie mam pojęcia, co się tu wydarzyło. Cały czas mam nadzieję, że to zły sen i za chwilkę ktoś mnie obudzi.