"To my, z powodu braku interwencji ze strony miasta, mimo wielu wypadków w tym miejscu, zdecydowaliśmy podjąć inicjatywę i namalować przejście dla pieszych własnoręcznie. Ludzie codziennie, zwłaszcza latem, przechodzą tutaj przez ulicę z parkingu na Wakepark. Jest to akcja od mieszkańców dla mieszkańców i jeśli nie przyniesie zmiany, na pewno nie ostatnia. Miasto powinno być dla ludzi, a nie odwrotnie" - czytamy na tablicy umieszczonej przy nielegalnie stworzonym przejściu dla pieszych w Głownie.
Stanął tu również słupek z tablicą ze znakiem przejścia dla pieszych.
Sprawą szybko zainteresowała się policja. Jak komentował jeden z internautów, nowe "przejście" zauważył wieczorem 2 listopada, jednak już z samego rana następnego dnia miasto przystąpiło do jego usuwania.
Droga, na której powstało, należy do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA), która komentuje w rozmowie z TVN24: "Jest to bardzo niebezpieczne, tego absolutnie robić nie wolno, a mówi o tym artykuł 85 kodeksu do spraw wykroczeń".
A brzmi on: "Kto samowolnie ustawia, niszczy, uszkadza, usuwa, włącza lub wyłącza znak, sygnał, urządzenie ostrzegawcze lub zabezpieczające albo zmienia ich położenie, zasłania je lub czyni niewidocznymi, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny".
Sprawą zajęła się policja w Zgierzu, która jednocześnie informuje, że po przeprowadzeniu analizy zdarzeń drogowych, wnioskowała do zarządcy drogi o utworzenie tam przejścia.
GDDKiA zapewniło, że nad prośbą się pochyli. "Przeanalizujemy, jakie istnieją tam możliwości, czy będzie to wszystko zgodne z wymogami technicznymi i na pewno - po przeprowadzonej analizie - podejmiemy stosowne kroki" - czytamy.
Temat znany jest GDDKiA. Już 2 lata temu, firma, która wybudowała tam swój obiekt, występowała do GDDKiA z projektem organizacji przejścia dla pieszych, jednak wówczas występowały w nim błędy uniemożliwiające jego realizację. "My te błędy wskazaliśmy i odesłaliśmy projekt do uzupełniania. Jednak do dzisiaj żaden poprawiony projekt do nas nie trafił, więc sprawę należy uznać za niebyłą" - wyjaśnił Maciej Zalewski z łódzkiego GDDKiA.