Łódź. 44-latek schudł 65 kg. Bał się o zdrowie i życie
180 kg ważył mieszkaniec Łodzi, zanim powziął decyzję o tym, że zacznie się odchudzać - informuje "Dziennik Łódzki". To kardiolog powiedział mu, że to najwyższy czas, by coś ze sobą zrobić, bo pojawił się u niego częstoskurcz serca. 44-latek nie chciał operacyjnie zmniejszać żołądka, więc musiał zacząć zrzucać wagę, i to co najmniej kilkadziesiąt kilogramów.
Jako nastolatek ważył 110 kg
Pan Artur już w I klasie szkole średniej ważył 110 kg, ale zaczął gwałtownie tyć, gdy podjął pracę biurową, tj. w 2004 r. Do tego doszedł wilczy apetyt, bo mężczyzna nie potrafił sobie odmówić przyjemności. Jego współczynnik BMI wzrósł do 54.38, co oznaczało otyłość olbrzymią.
Ruszył do odwracania niepokojącego trendu, ale początki były trudne, bo mężczyźnie zdarzało się wcześniej zjeść całą pizzę i litr lodów na deser. Zaczął od diety pudełkowej 4 tys. kalorii, choć teraz jest już tylko przy dwóch tysiącach. Do tego znalazł w internecie trenera-dietetyka, więc proces odchudzania uzupełniły zajęcia na siłowni. Dziś mieszkaniec Łodzi waży 115 kg przy wzroście 182 cm, ale nie rezygnuje z diety i ćwiczeń.
Ostatni posiłek o 9 rano
Jak informuje "Dziennik Łódzki", mężczyzna je śniadanie już o godz. 4, gdy wstaje do pracy. W związku z tym, że pozostałe posiłki spożywa maksymalnie do godz. 9, nie konsumuje już nic przez cały dzień, aż do kolejnego poranka. Na siłowni pojawia się 2-3 razy w tygodniu, ale ćwiczenia to nie wszystko, bo:
- raz w tygodniu gra w koszykówkę;
- dwa razy w tygodniu w badmintona;
- do tego jeździ na rowerze, na który był wcześniej za ciężki - musiał osiągnąć wagę 120 kg.
Mieszkaniec Łodzi chodzi regularnie do lekarza i na razie może być zadowolony, że wykazał się silną wolą, bo znowu ma dobre wyniki badań.
