Chodzi o wypadek, który miał miejsce we wrześniu ubiegłego roku pod Strykowem. Rozpędzony tir uderzył w tył auta 26-latki, która zatrzymała się na prawym pasie autostrady A1, niedaleko za punktem poboru opłat.
Według śledczych wypadku dało się uniknąć - biegły ustalił, że kierowca tira miał co najmniej 4,2 sekundy na zahamowanie. Ten jednak zaczął hamować dopiero, kiedy uderzył w osobówkę. Litwin przyznał, że nie widział wcześniej toyoty.
Jak podaje TVN24, "Łódzka Prokuratura Okręgowa wydała Międzynarodowy Nakaz Dochodzeniowy, w którym wnioskują do litewskich prokuratorów, aby przedstawili 39-latkowi zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym".
Po wypełnieniu formalności na Litwie polska prokuratura skieruje akt oskarżenia do sądu. Mężczyźnie grozi nawet do 8 lat więzienia.
Dlaczego Marta zatrzymała się na autostradzie?
Jak opisuje TVN24, rodzina 26-letniej Marty nie od razu poznała prawdziwe przyczyny wypadku. Pierwsza wersja mówiła o tym, że do wypadku doszło z powodu pękniętej opony - wtedy miała wjechać pod tira.
Polecany artykuł:
Dopiero później okazało się, że do tragedii doszło, po tym jak zatrzymała się na prawym pasie. Po co to zrobiła? Na to pytanie nie potrafi odpowiedzieć nawet jej partner, który feralnego dnia jechał z nią jako pasażer. Mężczyzna niewiele pamięta z wypadku. Przypomina sobie, że podróż przebiegała bez zakłóceń, a później pamięta uderzenie w tył auta.