Życie Jasia z padaczką. Wyzwania i nadzieje
Miłość do tego zakątku kraju towarzyszyła im właściwie od zawsze. Gdy ponad 20 lat temu zostali parą, to uczucie było cały czas podtrzymywane. W styczniu 2012 roku wydawało się, że ich plany dalszych wspólnych podróży mogą legnąć w gruzach. Pani Monika urodziła malutkiego Jasia. I choć chłopczyk powitał swoją mamę jako całkowicie zdrowe dziecko, to wszystko zmieniło się po kilku dniach, gdy zaczęły u niego pojawiać się drgawki. Przez pierwszy rok życia jego domem stały się szpitale w Łodzi i Warszawie, a lekarze zdiagnozowali u niego ciężką postać padaczki.
Dziś Jasio nie mówi, nie chodzi, jest dzieckiem leżącym. Pięć lat po jego narodzinach na świecie pojawił się jego braciszek, Franio. Było ogromne zagrożenie, że również będzie zmagał się z chorobą, ale na szczęście jemu nic nie dolega.
Górska pasja rodziny
Mimo choroby starszego z synków, rodzice chłopca nie zamierzali rezygnować z dotychczasowej pasji, czyli wędrówki po górach.
– Pierwszy rok po urodzeniu Janka odpuściliśmy z powodu pobytów w klinikach, ale później razem z nim wróciliśmy już na szlaki – mówi pani Monika.
– Potem urodził się Franek i całą czwórką przynajmniej raz w roku przemierzamy góry. Wybieramy trasy, gdzie można przejechać wózkiem – dodaje.
Wsparcie hospicjum Gajusz i plany na przyszłość
Rodzina jest pod opieką hospicjum łódzkiej Fundacji Gajusz zajmującej się niepełnosprawnymi dziećmi, która zapewnia tzw. opiekę wytchnieniową dla rodziców. Dzięki temu, pani Monika i pan Karol mogli zostawić Jasia na kilka dni pod opieką pracowników Gajusza, a sami w tym czasie wyskoczyli w góry, by się „zresetować”. Ale już planują kolejne wspólne wypady z synkami.