Sebastian S., jego żona Monika, 7-letnia dziś córeczka wiedli sobie spokojne życie w jednym z bloków na zamkniętym osiedlu w dzielnicy Widzew w Łodzi. 24 kwietnia ubiegłego roku rodzina się powiększyła - na świat przyszedł wyczekiwany Oskarek. Radości rodziców nie było końca. - Mąż czule zajmował się synkiem – opowiada „Super Expressowi” mama chłopca. - Czasem, gdy był niespokojny, wyręczał mnie w utulaniu go do snu.
Kiedy więc 23 czerwca 2021 roku pani Monika opuszczała swoje mieszkanie, by w towarzystwie córki udać się do znajomej, w najczarniejszych snach nie przypuszczała, że tego dnia po raz ostatni widzi Oskarka w dobrym zdrowiu. Gdy wróciła do domu po kilkugodzinnej nieobecności jej synek był nieprzytomny. - Dosłownie lał się przez ręce – mówi. - Mąż powiedział, że musiał się zadławić piciem.
Oskar miał pękniętą czaszkę. Ojciec uderzył dziecko w głowę, bo płakało
Kobieta natychmiast wezwała pogotowie, którego zabrało malca do szpitala. Tam po przeprowadzeniu szeregu badań okazało się, że dziecko ma pękniętą czaszkę i poważny uraz mózgu.
- Zadzwoniłam ze szpitala do męża, dopiero wtedy się przyznał, że Oskarek upadł mu na przewijak, a potem spadł z kanapy – mówi pani Monika.
Lekarze ze szpitala o obrażeniach maluszka powiadomili policję. Jeszcze tego samego wieczora Sebastian S. został zatrzymany. Wtedy przerażająca prawda wyszła na jaw. Mężczyzna przyznał się do pobicia dziecka, choć początkowo utrzymywał, że obrażenia Oskarka były wynikiem wypadku. Przeczą jednak temu zebrane w sprawie dowody. Zdaniem śledczych pod nieobecność żony, mężczyzna chciał obejrzeć mecz siatkarski w telewizji. Wypił przy okazji dwa piwa. Chłopczyk był jednak niespokojny, płakał. Mimo wielokrotnych prób Sebastianowi S. nie udało się go uśpić. Sfrustrowany uderzył dziecko w główkę. Potem miał na nim usiąść.
Oskarek po przewiezieniu do szpitala nie odzyskał przytomności. Zmarł w dniu 10 lipca 2021 roku.
Jego ojciec został oskarżony o zabójstwo z tzw. zamiarem ewentualnym, co oznacza, że nie chciał śmierci dziecka, ale się godził z faktem, że może umrzeć. W piątek, 30 września, w łódzkim sądzie rozpoczął się jego proces, który toczy się z wyłączeniem jawności. Mężczyźnie grozi nawet dożywocie.